1
STUDIA FILOZOFICZNE NR 8 - 9 (153 - 154) 1978 s. 63-81 Kazimierz Ślęczka KILKA UWAG O POJĘCIU MARKSISTOWSKIEGO AKTYWIZMU
(PRÓBA KONCEPTUALIZACJI) 1
W polskiej literaturze związanej z materializmem historycznym funkcjonuje od
pewnego czasu termin: aktywizm marksistowski. Jest – jak dotąd – chyba specyficznie polski, o czym świadczyć się zdają m. in. reakcje marksistów innych narodowości, którzy zazwyczaj
nie tylko nie wiedzą, jaki jest sens owego terminu, ale nawet po uzyskaniu wyjaśnień odnoszą
się do niego z wyraźną niechęcią (wietrząc w nim zapewne idealistyczne konotacje). Inaczej
w naszym środowisku: termin sam nie budzi jakby wątpliwości, mnożą się natomiast zwolennicy i przeciwnicy marksizmu interpretowanego aktywistycznie.
Już wzgląd na popularność tego terminu, zdającego się kryć w sobie jakieś doniosłe
rozstrzygnięcia teoretyczne spornych kwestii w marksizmie, każe się nim zainteresować, a
bliższe wejrzenie w literaturę przekonuje, iż w każdym razie w intencjach zwolenników
aktywizmu marksistowskiego chodzi tu o sprawę niebagatelną, w której termin ów ma tylko
zwięźle kwitować dokonany wybór. Czy marksistowska teoria procesu społecznego,
zwłaszcza historycznego, jest aktywistyczna, czy też nie jest – odpowiedź na to pytanie
dotyczy w istocie rzeczy sposobu pojmowania marksistowskiej koncepcji roli świadomości w
procesie społecznym. W niniejszych rozważaniach chodzić będzie przede wszystkim o sam
ten problem, zaś fakt jego dość trwałego już skojarzenia na polskim gruncie z omawianym
terminem pozostanie sprawą drugorzędną. Nie podejmę też rozważań nad zasadnością
stosowania tego terminu, skoro jest ono obecnie faktem. To, co zdumiewa raczej, to wieloznaczność w sposobie posługiwania się nim.
Dzieje się tak zapewne dlatego, iż ci, którzy termin ten uznali za własny i potrzebny,
szukali i szukają w marksizmie róż n ych (choć w pewien sposób powiązanych) rzeczy.
Terminu „aktywizm” nie ukuli beznamiętni badacze; tym (choć nie tylko im) wystarcza zazwyczaj bardziej rzeczowe określenie, jak np. marksistowska teoria świadomości
społecznej lub marksistowska teoria roli świadomości w procesie historycznym itp. Potrzebę
n az w y stworzyła emocja i zatroskanie, oraz sprzeciw – ale właśnie jakże często
emocjonalny - wobec pewnych koncepcji marksizmu. Już fichteański „aktywizm” był
filozofią pełną pasji. W odniesieniu zaś do marksizmu podniósł ten sztandar Marcuse – afirmatywnie, ale wobec własnej wersji marksizmu, i Popper – określając tak tę wizję historii,
którą jakoby marksizm (równy w jego ujęciu najgorszym wulgaryzacjom marksizmu) grzebie w mogile, przykrytej „żelaznymi” prawami historii. Pojęcie aktywizmu marksistowskiego
narodziło się z nadziei, że marksizm nie jest taki (…zły), jakim się wydaje, sądząc z pewnych
jego pospolitych wersji. Dlatego suche i rzeczowe sformułowania okazują się niedostateczne.
Potrzebne jest słowo-klucz, słowo-znak (zwłaszcza dla wtajemniczonych), znak wiary i
nadziei, że – w tym lub innym sensie – także w marksowskiej wizji dziejów świadomość
2
ludzka, a więc człowiek jako człowiek, ma j ednak jakąś rolę do spełnienia w dziejach, że
człowiek nie jest li tylko przedmiotem obiektywnego procesu, niewolnym wykonawcą praw
dziejowych, że drzemiący w nim podmiot co ś zn acz y . Że człowiek coś znaczy w historii.
Że marksizm jest jednak l udz k i. Jak różne mogą się za tym kryć treści, przekonuje już pobieżny wgląd w polską
literaturę marksistowską lat ostatnich. Wieloznaczność ujawnia się, gdy – traktując ów termin
zgodnie z intencjami posługujących się nim: jako sposób zaznaczenia pewnej, odmiennej od innych interpretacji marksizmu, a nie bezsporne skonstatowanie charakteru teorii marksistowskiej tout court – okaże się, iż to, co się mu przeciwstawia jako inna, błędna
koncepcja marksizmu czy w ogóle koncepcja procesu dziejowego, nie jest bynajmniej jednoznacznie pojmowane. Oto np. Jerzy Topolski sugeruje, iż po przeciwnej stronie
barykady znajduje się fatalizm, ale także woluntaryzm, sam zaś aktywizm w marksizmie
utożsamia jakby z dialektyką w wyjaśnianiu działań ludzkich1. Janusz Kuczyński zdaje się w
opozycji do aktywizmu lokować „mechanistyczne i ahistoryczne interpretacje tezy «byt określa świadomość»”, a aktywizm marksizmu łączy z kreacjonizmem w pojmowaniu roli
świadomej praktyki w dziejach2. Jeden z pierwzych, jak mi się wydaje, na gruncie polskim
zwolenników stosowania terminu „aktywizm” dla oznaczenia swoistego wyakcentowania
marksizmu wprowadzał ów termin w opozycji do „mechanicyzmu” („wersja mechanistyczna”
a „wersja aktywistyczna” w pojmowaniu roli działań ludzkich w historii)3, zaś Jerzy J. Wiatr
wiąże z tym terminem i treściami za nim stojącymi już nie różnice w wyakcentowaniu tej
samej teoretycznej wizji świata, ale wręcz podział na „dwie dominujące szkoły myślenia” w
marksizmie, które dla uproszczenia proponuje nazwać „deterministyczną” i „aktywistyczną”4.
Co prawda osłabia zaraz dalej siłę tego podziału, sprowadzając go na powrót do różnic w
nacisku kładzionym na różne strony doktryny. Jako reprezentatów linii „deterministycznej” w
marksizmie wymienia: Engelsa, Kautsky’ego, Plechanowa, Krzywickiego, Bucharina i – niekonsekwentną pod tym względem – Różę Luksemburg. Do linii „aktywistycznej” zalicza
zaś przykładowo Lenina, Labriolę, Gramsciego, Lukácsa. Co do Marksa, to stawia go okrakiem, powiadając, że „w młodości akceptował on raczej «aktywistyczny» punkt widzenia, a później «deterministyczny»”
5. Nie starałem się wytropić wszelkich obecnych w
polskim piśmiennictwie marksistowskim przypadków pozytywnego użycia interesującego nas
terminu, szło mi raczej tylko o egzemplifikację. Nie zajmę się też egzegezą dość
ogólnikowych na ogół i tylko pozornie jasnych, przytoczonych wyżej tekstów, bo zmuszałoby
to już na wstępie do przyjęcia często mętnawych perspektyw, w jakich rozpatruje się problem
aktywizmu. Obiorę raczej drogę odmienną. Uzbrojony w intuicje, płynące z lektury tekstów
polskich marksistów, spróbuję usystematyzować kwestie sporne czy może raczej różne
płaszczyzny, w jakich można rozptarywać rolę świadomości w procesie społeczno-historycznym na gruncie teorii marksistowskiej (a więc i różne pojęcia aktywizmu).
A chodzi w gruncie rzeczy o spór w dziejach marksizmu, równy wiekiem samemu marksizmowi, i to, co w nim stare, a dziś już dość oczywiste, chciałbym skwitować w miarę
krótko. Są tu jednak obecne także wątki odmienne, związane z problemami rzeczywiście
doniosłymi. To, co łączy je wszystkie i zatapia w jednym nurcie aktywizmu, każąc zanikać
ich odrębnościom, sprowadza się do aktywistycznej tezy, iż: świadomość odgrywa (jednak)
istotną rolę (= rolę aktywną) w procesie historycznym. Dodaje się równie często, iż nie należy
tezy „byt społeczny określa świadomość społeczną” interpretować zbyt jednostronnie,
mechanistycznie itp. Co może jednak znaczyć „aktywna rola” świadomości? Tu już zaczyna
1 J. Topolski, Aktywistyczna koncepcja procesu dziejowego, „Studia Filozoficzne”, 1972, nr 2. 2 J. Kuczyński, Homo creator. Wstęp do dialektyki człowieka, Warszawa 1976. 3 Z. Bauman, Zarys marksistowskiej teorii społeczeństwa, Warszawa 1964, s. 546. 4 J. J. Wiatr, Społeczeństwo. Wstęp do socjologii systematycznej, Warszawa 1971, s. 498. 5 Tamże, s. 498-499.
3
się wieloznaczność i co dla jednych jest już wystarczająco „aktywne”, dla drugich nie
opuszcza jeszcze gruntu historycznej pasywności. W pewnym jednak co najmniej sensie
aktywna rola świadomości w procesie społeczno-historycznym wydaje się tak oczywista, że
dalsze kontynuowanie sporu w tej płaszczyźnie wypływa chyba tylko z faktu urojenia sobie
przeciwnika. A jednak i w tej płaszczyźnie spór usiłuje się nadal prowadzić, nie bacząc na
jego bezprzedmiotowość. Od ustalenia więc spraw oczywistych, chociażby i banalnych,
wypada tu zacząć. Ten typ dość oczywistego aktywizmu, w ramach którego sporne i niejasne są jeszcze same tylko mechanizmy wewnętrzne, a nie jego historyczna faktyczność, nazwać
by można ak t yw i zm em p rz edm io t o w ym w odróżnieniu od spornego już co do swej
zasady (a przy tym z marksistowskiego punktu widzenia – jak mi się wydaje – bardziej frapującego) ak t yw i zm u p od mio to wo - prz ed mio to w ego , którym zajmiemy się w
ostatniej części naszych rozważań. Rozpatrzymy tu kolejno: ogólną wersję aktywizmu
przedmiotowego, pewną próbę jego teoretycznej konkretyzacji i problematyzacji, wreszcie oparty na tym aktywizmie zamysł uformowania specyficznej, niedeterministycznej bądź nie w
pełni deterministycznej wizji procesu dziejowego. Wpierw jednak jeszcze jedna uwaga metodologiczna: poza wieloznacznością
wyrażenia „aktywna rola”, drugim, może groźniejszym zjawiskiem jest posługiwanie się
niezróżnicowanym pojęciem świadomości społecznej (bądź znów: nieusuwanie
wieloznaczności tego pojęcia). Powoduje to maskowanie faktycznych różnic stanowisk bądź
też stwarza różnice pozorne. Różni filozofowie, a czasem ci sami w różnych kontekstach,
przez świadomość społeczną rozumieją bądź tylko tzw. ideologiczne formy świadomości
społecznej lub te formy świadomości społecznej, których przedmiotem jest samo
społeczeństwo (wyobrażenia społeczeństwa o sobie samym), bądź też posługują się pojęciem
świadomości społecznej o charakterze globalnym – jako systemem całkowitej świadomości
społeczeństwa, aktualnie żywej czy nawet wraz z treściami chwilowo martwymi, ale
potencjalnie dostępnymi. W tym drugim przypadku możliwe są z kolei rozliczne modyfikacje,
chodzić bowiem może o wszelką świadomość obecną w społeczeństwie lub też tylko o
świadomość jakoś typową, lub wreszcie wyidealizowaną w ten czy inny sposób. Sprawy to
również ważnne przy roztrząsaniu konkretnych propozycji teoretycznych. Ale niedbalstwem
szczególnym jest często jeszcze spotykane rozpatrywanie „aktywnej roli” świadomości
społecznej rozumianej tylko globalnie bez jej zróżnicowania wewnętrznego, strukturalnego i
– co za tym idzie – bez zdywersyfikowania ewentualnej aktywnej roli świadomości
społecznej w zależności od różnych jej form strukturalnych (nie tylko w podziale na „formy
świadomości”, ale zwłaszcza w podziale na w ar s t w y świadomości).
2 Pytanie: czy świadoma działalność ludzi odgrywa aktywną rolę w historii, c z y t e ż
rządzą historią obiektywne, od ludzi niezależne prawa (lub konieczności) procesu dziejowego
– jest alternatywą oczywiście fałszywie skonstruowaną. I wydaje się to dziś zapewne wszystkim oczywiste. A jednak za alternatywą aktywizm-fatalizm bądź aktywizm-determinizm wydają się ukrywać takie właśnie pytania (bo wyklucza się jakby możliwość
„deterministycznego aktywizmu”). Nieporozumienie to ma jednak – jak to zazwyczaj bywa – coś racjonalnego u swych podstaw, co postaramy się wydobyć.
Jest oczywiste, że historia społeczna – skoro jest historią ludzi – jest historią
świadomych działań ludzi (przy wszelkich rozbieżnościach co do tego, które działania i jak
ujmowane mają stanowić jej przedmiot). Jeśli zaś istnieją prawa historii, co może znaczyć
jedynie: prawa obiektywne, a więc niezależne od świadomości działających ludzi, to
4
warunkiem ich przejawienia się, ich zaistnienia, są właśnie świadome (co nie znaczy:
adekwatnie świadome!) działania ludzi. Wydaje się więc, iż nie tylko mowy tu być nie może
o przeciwstawności, ale wręcz przeciwnie, rola praw historii opiera się na roli (świadomych)
działań ludzkich, „historia to n i c i n n ego jak tylko działalność dążącego do swoich celów
człowieka”6 – powiada myśliciel, który był zarazem odkrywcą podstawowych praw rozwoju
społecznego i zawziętym zwolennikiem tezy o deterministycznym charakterze dziejów.
„[O]kreślone stosunki społeczne [i – dodajmy – charakteryzujące je prawa – K. Ś.] są tak
samo wytwarzane przez ludzi, jak płótno, len itp.”7
Czytelnik wybaczy te oczywistości, które nie były czymś oczywistym swego czasu dla
Proudhona. Że historia jest historią działań ludzi, a nie – tworzącego je dopiero – „chytrego
rozumu” (który może jednak istnieje, ale jako wytwór tych działań) – to dziś prawie każdy, a
cóż dopiero marksista, rozumie. Ułatwiliśmy sobie jednak dotąd zadanie. Działania ludzkie są świadome, historia zaś
jest historią owych działań. Ale czy fakt, że te działania są świadome, jest czymś historycznie
znaczącym? Pozostawiając (niezupełnie słusznie) na boku dawną koncepcję „historii, która
staczała walki”, świadomi jej immanentnie ludzkiego charakteru, zapytujemy teraz nieco
inaczej niż na początku tego rozdziału: Czy świadomość ludzi odgrywa aktywną rolę w
historii, cz y t e ż rządzą historią obiektywne, od ludzi niezależne prawa (lub konieczności)
procesu dziejowego? Nie zacząłem od tego pytania jedynie dlatego, by uchronić zwolenników
marksistowskiego aktywizmu od zarzutu idealizmu (przypisywanie świadomości jako takiej
roli historycznej; tak jakby świadomość dla materialisty nie była czymś materialno-obiektywnym). Kiedy marksista zadaje powyższe pytanie, jest oczywiste, że aktywna rola
świadomości oznaczać może jedynie istotność jej obecności w określaniu działań ludzkich.
Czy więc fakt, że działania ludzkie są świadome, jest historycznie istotny? Alternatywa w tej zmodyfikowanej postaci (oczywiście jeśli traktować ją jako
rozłączną, a w tych przeciwstawieniach tak się ją traktuje) nadal jest jednak źle postawiona.
Sugeruje ona, że istotny historycznie (aktywny) wpływ świadomości ludzi prowadzić by
musiał (byłoby to znamieniem, oznaką owej istotności) w przeciwnym kierunku niż
determinizm praw historii, wywoływać „odchylenia” od działania praw, rodzić jakiś
probabilizm historyczny. Taka opozycja wobec determinizmu historycznego – aczkolwiek nie jest już bezsensowna – nie jest jednak konieczna dla ocalenia aktywnego charakteru świadomości. Istotność historyczną świadomego charakteru działań ludzkich daje się
utrzymać także na gruncie determinizmu historycznego. Niemniej jednak na gruncie opozycji
wobec determinizmu zdają się stać wypowiedzi, iż marksowskie prawo pierwotności bytu
społecznego względem świadomości społecznej należy traktować „dialektycznie”, co ma
jednak oznaczać: nie nazbyt dosłownie, nie metafizycznie, nie jednostronnie, nie
absolutyzująco itp., ż e n a l eż y j e o s ł ab i ć (sic!), wprowadzając odwrotne oddziaływanie
świadomości społecznej na byt (co skądinąd jest słuszne) lub zgoła uznając, iż aktywne
wpływy świadomości społecznej znajdują miejsce w szczelinach determinizmu,
pozostawionych w działaniu praw historii – co prowadziłoby do wniosku, że: im większy
aktywizm dziejowy, tym mniejszy determinizm – i na odwrót. Chwalić Boga, dzieje nie są
jakoby w pełni deterministyczne czy fatalistyczne i – dzięki temu właśnie – ludziom ma pozostawać w nich jeszcze coś do zrobienia.
Właściwie jedyną opozycję (i to nie do utrzymania w konsekwentnej postaci) wobec
przypisywania historycznie istotnej roli świadomościowemu charakterowi działań ludzkich
stanowić by mogły takie teorie, które świadomość ludzi traktują epifenomenalnie, upatrując
faktyczne siły motoryczne ludzkiej aktywności w nieuświadamianych motywacjach np.
biologicznych, czego próbkę o najdonioślejszym znaczeniu teoretycznym stanowią koncepcje
6 K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 2, Warszawa 1961, s. 144. 7 Tamże, Dzieła, t. 4, Warszawa 1962, s. 141.
5
psychoanalityczne. Miałoby to – jak się czasem twierdzi – oznaczać zawieszenie
podstawowego założenia marksowskiego o racjonalności działań ludzkich. Nawet jednak i
wówczas trudno rzeczywiście konsekwentnie odmówić świadomości roli historycznej.
Nieświadomość motywów własnego działania może sięgać aż do warstwy świadomości
bezpośredniej praktyki, ale jednak świadomość – w postaci społecznie zastanych norm,
celów, wartości itp. - stanowić musi ów historyczny kontekst, tłumaczący dopiero konkretną
postać działań sterowanych podświadomymi motywacjami. Nawet kierowany podświadomością człowiek dorabia do swych działań jakoby racjonalne ich motywacje,
„racjonalizuje” je, co świadczy o tym, że konieczne jest w tym wypadku oszukiwanie świadomości własnej i otaczających go ludzi, gdyż na ogół świadome motywacje naprawdę
odgrywają swoją rolę. Tak zatem – gdy tylko uzna się fakt świadomego charakteru ludzkich działań za
istotny, bo wyznaczający ich teleologię – mówienie o historycznej nieistotności świadomości
wydaje się niedorzeczne. Świadomość towarzysząca działaniom (i dzięki nim się kształtująca) staje się ich inherentną składową – to właśnie podkreślane było niejednokrotnie przez Marksa,
zwracającego uwagę na świadomie celowy charakter działań ludzkich, toteż stanowi np.
punkt wyjścia w ujmowaniu swoistości bytu społecznego w ramach ontologicznych rozważań
Lukácsa, gdy teleologia ludzkiej aktywności uznana zostaje przez niego – z pewną przesadą,
przeoczającą quasi-celowy charakter zachowania się także układów przyrodniczych oraz
społecznych w ich aspekcie czysto obiektywnym – za cechę ontycznie wyróżniającą byt
społeczny w zestawieniu z przyrodą nieorganiczną i z przyrodą żywą. Rzecz jasna ludzka
teleologia jest – w sprzężeniu z kierowanymi przez nią działaniami – jedynie tkanką procesu
historycznego, a nie cechą tego proceu w jego całości czy nawet w wielu jego mniej lub
bardziej podporządkowanych potokach obiektywno-podsystemowego rozwoju. Ale czyż
historia byłaby historią ludzką bez owej mikroteleologii? O ile można kwestionować aktywną
rolę teleologii ideologicznej (przynajmniej w pewnych okresach historii), teleologii
makrospołecznej, o tyle fundamentalna rola owej elementarnej teleologii ludzkich działań wydaje się czymś, czego kwestionować w żaden sposób niepodobna. Uznanie tej tezy leży
więc u podstaw pewnej wersji aktywizmu – nazwijmy go m ik r o ak t yw i zm em p rz edmi o to w ym – której akceptacja wydaje się czymś nieuchronnym. Jest to jednak
zarazem koncepcja – w tak ogólnej li tylko formule – banalna i nie usuwająca – bo to można
robić tylko na poziomie znacznie konkretniejszych badań – istniejących rozbieżności.
Wszyscy się zgadzają, iż „materiałem historii” są owe miałkie codzienne, w masowej dopiero
skali sumujące się (ale – jak wielu sądzi – już bez istotnej roli świadomości) elementarne akty
świadomej działalności, lecz co z tego wynika? Co określa charakter owych aktów i sterującej
je świadomości, na czym polega i jak przebiega owo „sumowanie” i jaki z tego wyłania się
kształt procesu dziejowego? A wszystko to jeszcze w ujęciu „przedmiotowym”, tzn. kwestię
subiektywnej adekwatności efektów działań w stosunku do sterującej nimi świadomości
uważa się w tej perspektywie za uboczną (często w powiązaniu z przekonaniem o chronicznie nieadekwatnym charakterze stosunku zachodzącego między ludzką teleologią a jej
przynajmniej „dalszymi” efektami) i rozpatruje się wpływ świadomości i jej przemian na
materię ludzkich działań jedynie z perspektywy czysto obiektywnych kryteriów, jak np. zapewnienie większej lub mniejszej trwałości nośnikowi świadomości czy też systemowi
społecznemu, w jakim człowiek działa, lub – w innym ujęciu – powodowanie odchyleń od
deterministycznej linii działania praw obiektywnych czy też realizowanie właśnie tej linii itd.
3
6
Dopiero przy próbach głębszej konceptualizacji teoretycznej mechanizmów
mikroaktywizmu, jak też przy wysiłkach wzniesienia się wyżej, ku całości społecznej, w
której ów mikroaktywizm zawsze jest zakorzeniony (o czym się czasem zapomina) i w której znajduje swe ujście, rodzą się naprawdę realne i trudne problemy oraz rozbieżności
stanowisk. Jedna grupa spraw dyskusyjnych i ważkich dotyczy sposobu, w jaki ludzka
teleologia splata się w jeden potężny warkocz dziejowy, i w jaki – kształtując go – sama jest przezeń kształtowana, druga – prowadzi do prób odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób teleologiczny charakter ludzkich działań wyciska swe piętno na globalnym charakterze
procesu dziejowego, co znów z kolei może być rozpatrywane czysto przedmiotowo (sugerują
to alternatywy typu aktywizm-fatalizm) bądź podmiotowo-przedmiotowo (aktywizm-alienacjonizm), co już jednak stanowi efekt odmiennego spojrzenia na świadomość społeczną
i jej rolę. Obecnie zajmiemy się sprawą pierwszą i to zupełnie szkicowo, bowiem problematyka
ta wymaga w gruncie rzeczy bardzo złożonych analiz teoretycznych i praktycznych. Wydaje
się, iż między innymi tzw. adaptacyjna interpretacja materializmu historycznego ma u swych
podstaw taką koncepcję związku ludzkiej, zwłaszcza elementarnej, teleologii z praktyką
materialną, która się mieści w ramach aktywizmu przedmiotowego8. Musi tu zostać podjęta
próba rozplątania i rozwarstwienia złożonej sieci relacji kryjących się w niezwykle gęstej
zbitce pojęciowej prymatu bytu społecznego względem świadomości społecznej. Chodzi przy
tym o rozwiązanie, które bynajmniej nie próbuje „osłabić” owej relacji prymatu. W pewnym sensie byt społeczny zawsze, nieodwołalnie i definitywnie, o k r e ś l a świadomość społeczną i
nic tego oddziaływania nie osłabia i osłabić nie może. W i nn ym sensie – świadomość społeczna (i indywidualna) o k r e ś l a byt społeczny,
i jest to znów nieodwołalne, o ile tylko mowa o historii ludzi. Między bytem społecznym a
świadomością społeczną zachodzi wprawdzie relacja wzajemnego oddziaływania, ale w
jednym kierunku chodzi o i n n e oddziaływanie niż w drugim. To m. in. schematy cybernetyczne, szafujące obficie strzałkami wzajemnych sprzężeń, ale homogenizujące
odbicie rzeczywistości (abstrahujące od jakościowych różnic), nasuwają często mylną
supozycję, że oba kierunki sprzężenia między bytem społecznym i świadomością społeczną
mają ten sam charakter, zachodzą – rzec można – w tej samej jakości, po tej samej stronie.
Wtedy oczywiście rodzi się też „materialistyczna” myśl, iż wobec tego oddziaływanie
świadomości społecznej na byt społeczny musi być słabsze, wtórne, modyfikujące czy
odchylające tamto pierwsze, pozbawiające go jego ściśle deterministycznego charakteru (a
wszystko to mówi się bardzo ostrożnie, aby – uchowaj Boże – nie popaść w idealizm). Byt społeczny określa świadomość społeczną. Dokonuje się to jednak pośrednio:
przez obiektywne oddziaływanie na ludzi będących nośnikami danej świadomości, a zależne
od działań tych ludzi, o ile sterowane są właśnie tą świadomością, i przez subiektywnie
zapośredniczone oddziaływanie, gdy byt w postaci odbicia poznawczego (a także
emocjonalnego itp.) w świadomości konfrontowany jest z istniejącą już świadomością,
wywołując w niej zmiany (lub ich brak). To drugie oddziaływanie jest – z punktu widzenia społecznego - swoiście ludzkie (generowanie przez byt społeczny nowych treści w
świadomości społecznej) i zostanie jeszcze wspomniane osobno. Pierwszy rodzaj oddziaływania (selekcja treści świadomości społecznej), nierozłącznie zresztą spleciony w
rzeczywistości z drugim, może być rozpatrywany względnie samodzielnie, wykazując
wówczas wyraźną analogię z relacją zachodzącą między bytem (przyrodniczym) wspólnot organizmów żywych a ich pulą genetyczną. Ta optyka zdominowała – chyba nadmiernie – wiele dotychczasowych badań.
8 Tak rzecz się rozpatruje w pracach „szkoły poznańskiej”, ale także w niektórych pracach W. Mejbauma i
innych autorów. Także mój wcześniejszy artykuł (Byt społeczny a świadomość społeczna – wzajene relacje, [w:] „Prace z nauk społecznych” II, Katowice 1975) mieścił się w całości w tej perspektywie.
7
Byłoby więc tak: Byt społeczny rozstrzyga, które z form aktualnie występującego w
życiu społecznym działania zachowują się, a nawet ulegają wzmocnieniu, które zaś podlegną
naciskowi eliminacyjnemu aż po całkowitą nawet likwidację (względnie zepchnięcie na
margines społecznej praktyki). Rodzaj obiektywnego kryterium, jakie tu działa, jest sam w
sobie sprawą dyskusyjną, a na pewno historycznie i strukturalnie zależną od rodzaju praktyki
(względnie praktyk), do jakiej dane działania należą. Byt społeczny określa więc aktualny
repertuar typów i strukturę działań społecznych. Oczywiście nie należy przy tym zapominać,
że byt społeczny jest zarazem całokształtem tych właśnie aktualnie występujacych działań
społeczeństwa plus wszelkie obiektywne warunki, w których te działania zachodzą, włączając
w to oddziaływania innych społeczeństw. Byt społeczny w swym całokształcie: jego rozdział
na sfery różnych praktyk i ich uhierarchizowanie wedle mocy czy istotności oddziaływania
jest wprawdzie zabiegiem teoretycznie koniecznym, ale zawsze grożącym uproszczeniami,
zwłaszcza w odniesieniu do przemian świadomości i bytu społecznego o charakterze globalnym. Wszystkie aktualnie występujące i pojawiające się działania zanurzają się w
swym wspólnym, złożonym z siebie medium i rezultatem tych oddziaływań wzajemnych w
ramach całości okazuje się ich przetrwanie bądź zanikanie, często zaś modyfikacja. I w ten to
sposób byt społeczny określa też aktualny stan świadomości społecznej, ukrywającej się poza
tymi działaniami, a w nich materializującej się społeczno-obiektywnie. Inaczej mówiąc, byt
społeczny dokonuje selekcji w oferowanych aktualnie w jego ramach sposobach zachowań, a
za ich pośrednictwem – w sterujących nimi świadomościach. Rzecz jasna, iż wobec tego selekcyjne oddziaływanie bytu dosięga nie całej
świadomości społecznej jednakowo. Dotyka ono przede wszystkim warstw świadomości
najbliższych praktyce, tych, które selekcjonowane działania teleologicznie motywują, a więc
– dosięga wprost w ar s tw y świadomości społecznej, którą można by nazwać świadomością
bezpośredniej praktyki. Ponadto – a stanowi to ważną różnicę w stosunku do mechanizmów selekcji biologiczno-genetycznej – świadomość jest elastyczna (subiektywnie ucząca się i
antycypująca), toteż selekcja prowadzi zazwyczaj do modyfikacji danych treści, rzadziej do
zupełnej eliminacji. Nie dokonuje się też atomistycznie, bowiem idee tworzą kompleksowe
powiązania – zarówno poziome, jak i pionowe. Dzięki tym powiązaniom selekcja przenika w
wyższe piętra (bardziej abstrakcyjne i praktycznie niejednoznaczne) świadomości społecznej,
gdzie jednak możliwość zachowania owych treści jest jeszcze większa (ze względu na brak
jednoznacznych powiązań międzywarstwowych). Często też – zwłaszcza na dłuższą metę – selekcja dotyka już nie poszczegolnych treści czy nawet ich kompleksów, lecz pewnych
struktur, zasad czy stylów myślenia. Już z tego pobieżnego wyliczenia kilku podstawowych zastrzeżeń wobec nadmiernego opierania się na analogiach z mechanizmami ewolucji
biologicznej widać, jak istotne komplikacje wprowadza fakt kompleksowości i elastyczności
świadomości społecznej, nie mówiąc już o jej subiektywnej, „odbiciowej” stronie. Zresztą
niemałe trudności – wobec obiegowej wersji teorii ewolucji – i to odległe wciąż od
rozwiązania, stwarza również kompleksowy charakter procesów ewolucji biologicznej, i to
już na poziomie genetycznym. Wyliczone trudności nie są jednak pozorne, a to znaczy, że
stanowią realne problemy oczekujące na rozwiązanie. Działanie selekcyjne bytu społecznego na świadomość społeczną charakteryzuje się,
rzecz jasna, określonymi prawidłowościami (które trzeba by ustalić: jest to m. in. wspomniany już wyżej problem działających tu kryteriów) i – o ile w ogóle występuje – jest oczywiście deterministyczne. Pozostawia ono poza swoim zasięgiem pewne pola
świadomości (ale zapewne też tylko na określony czas), mieszczące się zwłaszcza w
abstrakcyjnych warstwach, które wobec tego mogą w znaczniejszym stopniu – pod warunkiem, że nie zapuszczają się, zwłaszcza nazbyt jednoznacznie, w dolne warstwy
świadomości już praktycznie znaczącej – rozwijać się (czy po prostu trwać) względnie
autonomicznie (wobec reszty życia społecznego), choć zawsze jest to autonomiczność
8
ograniczona z uwagi na całościowy charakter świadomości społecznej, która jako system „po
swej własnej stronie” cechuje się wieloma daleko sięgającymi, wieloaspektowymi
powiązaniami. Ta „autonomiczność” pewnych warstw czy pól świadomości społecznej – tak droga sercu tych, którzy choć po części chcą ocalić samodzielność świadomości przed
brutalną ingerencją bytu społecznego – nie na wiele się jednak przydaje przy próbach
fundowania na niej aktywistycznego charakteru dziejów. O tyle, o ile świadomość ta jest
autonomiczna, o tyle nie jest praktyczno-materialnie aktywna, o ile zaś schodzi w praktykę,
przestaje być autonomiczna i coraz wyraźniej jest selekcjonowana czy – szerzej – zarządzana
(także dosłownie, bo wkraczają tu nieraz wyspecjalizowane instytucje społeczne) przez byt
społeczny. Czyż więc cała świadomość społeczna nie jest raczej „wtórna” wobec bytu
społecznego? Skoro jest przezeń określana? A jeśli w ogóle pozostawiana w spokoju, to tylko o tyle, o ile nie miesza się aktywnie w sprawy bytu? Gdzież wobec tego można szukać punktu
zaczepienia dla historycznie aktywnej roli świadomości ludzkiej, dla człowieka? Istnieje odwrotna strona relacji wiążącej byt społeczny ze świadomością społeczną. Tu
właśnie ujawnia się aktywność świadomości względem bytu społecznego, jej innego rodzaju
pierwotność, wobec której byt społeczny staje się – co prawda stale istniejącym,
współwystępującym także jako przesłanka – rezultatem. Potencjalnie cecha ta przysługuje
wszelkiej świadomości, realnie zaś, w zależności od okoliczności historycznych (zwłaszcza
od typów i zakresów świadomie sterowanej praktyki społecznej), aktywność świadomości
ujawnia się w różny sposób zależnie od jej warstw. W tym zakresie, w jakim praktyka materialna współ-określana jest realnie i bezpośrednio przez teleologiczne założenia,
świadomość musi być uznana za aktywny moment bytu społecznego. To ona – biorąc rzecz
bezpośrednio – dostarcza ze swego repertuaru działaniom ludzkim motywacji racjonalnych, a także interweniuje – jako składowa sytuacji działania – w przypadku motywacji nieuświadomionych. To ze świadomości lęgną się różne typy reakcji, dążeń, aktywności. Nie
sposób ją pominąć w charakterystyce życia społecznego, jeśli się chce wyjść poza banały
uniwersalno-systemowych ujęć reprodukcji społecznej. Można tu rzec, iż o tyle byt społeczny
jest selektorem świadomości społecznej, o ile ta jest stymulatorem materialnych działań
ludzkich i wynikającej stąd praktyki społecznej. O tyle byt społeczny określa świadomość
społeczną, o ile ta określa byt społeczny. W historii funkcjonują obiektywne prawa, ale ich funkcjonowanie rodzi się wraz z jego „materiałem”, ludzkimi działaniami, i wynik, do jakiego prawa prowadzą, zależny jest od owych działań, zależny jest od sterującej nimi świadomości
– oczywiście w płaszczyźnie obiektywnej. Prawa historii niczego same nie wywołują i do
niczego nie doprowadzają, określają one obiektywnie jedynie efekt historyczny ludzkich
działań, gdy te już zaistnieją. Od czego jednak zależy zaistnienie tych działań, a więc m. in.
od czego zależy zaistnienie takiej a nie innej sterującej nimi, stymulującej je, świadomości?
Tu na powrót otwiera się problem aktualnego określania świadomości społecznej przez byt
społeczny, problem innego rodzaju obiektywnej determinacji, już jednak w innej
płaszczyźnie, w płaszczyźnie generowania. Zanim do tego jednak przejdę, jeszcze jedna uwaga. Wydaje się, iż słynna wypowiedź
Marksa w Przedmowie na temat wtórności świadomości społecznej względem bytu
społecznego dotyczyła wtórności w sensie właśnie wyżej rozpatrzonym – w sensie stymulowania sytuacji w bycie społecznym przez świadomość społeczną. Pamiętać jednak
należy, iż Marks odniósł tę wypowiedź wyłącznie do ideologicznych form świadomości
społecznej. Miało to oznaczać, iż – jak dotąd – ideologiczne formy świadomości społecznej
nie odgrywały w dziejach aktywnej czyli określającej roli w stosunku do zmian w bycie
społecznym; spełniały tylko funkcję konserwującą już dokonane i utrwalone zmiany. Nie
znaczy to jednak, że zmiany społeczne dokonywać się miały w ogóle bez świadomości lub że
istnienie takiej czy innej świadomości było bez znaczenia. Zdaniem Marksa – używając
9
wprowadzonej tu terminologii – dotychczasowe zmiany historyczne miały mieć głównie
charakter mikroaktywistyczny, tzn. świadomość określała aktywnie głównie przemiany w praktyce społecznej, w jej strukturze, natomiast ideologie dostarczały tylko szat
historycznych, przyodziewku, dokonującym się i już dokonanym zmianom. Wypowiedź
Marksa nie przesądza zresztą sprawy roli ideologii w przyszłości, a całe jego dzieło świadczy
o tym, że w przyszłości ideologii przypaść miała w udziale bardziej szlachetna rola
aktywnego momentu praktyki historycznej. Przejdźmy jednak do problemu generowania nowych treści w świadomości
społecznej, a więc pośrednio do problemu generowania (przynajmniej jednego z źródeł generowania) zmian w bycie społecznym. Tu otwiera się na powrót wielka szansa przed
upartymi zwolennikami totalnej wtórności świadomości społecznej względem bytu
społecznego. Można bowiem twierdzić (znacznie trudniej tego dowieść), że: bądź to jedynym
generatorem, i to jednoznacznym, treści świadomości jest sam byt społeczny, bądź też, że
niezależność (do pewnego stopnia) procesu generowania nowych treści od bytu społecznego
okazuje się koniec końców nieistotna czy nawet służebna wobec „żelaznych” praw
rozwojowych samego bytu społecznego. Świadomość okazywałaby się więc znowu jedynie
narzędziem realizowania się niezależnej w końcu od niej konieczności historycznej, czyli – jako żywo – instrumentem we władzy „chytrego rozumu”, choćby go nawet utożsamić z
materialno-obiektywną koniecznością wewnątrzsystemową rozwoju ludzkości. Jest to myśl
wstrętna na ogół aktywistom, a i uznawana za prymitywną w szerszych kołach. Odraza, jaką
ten (deklaratywny zresztą) „mechanicyzm” budzi w zwolennikach aktywizmu, prowadzi
jednak do sporu w innej już płaszczyźnie, na której aktywizm nie jest wcale jednym z
partnerów (choć tego się często nie dostrzega), lecz tylko narzędziem wygrywanym przez
jedną ze stron przeciw drugiej. Ponieważ w sporze tym niemałą wagę ma właśnie problem
generowania nowych treści w świadomości społecznej, także i to zagadnienie omówimy
częściowo w ramach tego punktu.
4 Opozycja aktywizm-fatalizm czy nawet trójczłonowa, woluntaryzm-aktywizm-
fatalizm, jest – jeśli ją utrzymać w granicach rozsądnego pojmowania historii – opozycją w
całości umiejscowioną na gruncie aktywizmu przedmiotowego. Tym, co tu winno być
postawione w opozycji do fatalizmu, mógłby być raczej jakiś probabilizm historyczny.
Ponieważ jednak podstawowym narzędziem uzasadniania racji takiego probabilizmu bywa
aktywistyczny charakter procesu społecznego, dokonuje się często nieświadomej podmiany terminologicznej i mechanizm globalnego zjawiska awansuje się do rangi samego zjawiska;
zamiast przeciwstawiać „fatalizmowi” jakiś probabilizm, a może też alternatywizm dziejowy,
przeciwstawia mu się aktywizm (w domyśle: głównego wytwórcę owej probabilistycznej niepewności w procesie dziejowym, czy alternatyw otwierających przed dalszym procesem
dziejowym jakieś rozstaje do wyboru). Fatalistyczne pojmowanie dziejów, o ile ma być możliwe na gruncie materializmu,
sprowadza się zazwyczaj do koncepcji fatalizmu typu deterministycznego (a nie teleologicznego, możliwego w koncepcjach ewidentnie idealistycznych), choć przy
wprowadzeniu systemowej quasi-celowości, opartej na wewnętrznym determinizmie, także i
tu można mówić o fatalistycznie pojmowanym zmierzaniu ludzkości jako całości do pewnego
przyszłego stanu. Zwolennicy takiego fatalizmu mają jakoby twierdzić, iż przebieg dziejów
jest jednoznacznie zdeterminowany działaniem praw rozwoju historycznego, a ludziom
przypada jedynie „wykonawstwo” tych praw. Nie neguje się oczywistej przypadkowości
10
zjawisk społecznych w mikroskali czy nawet w skali ogólno- czy wielospołecznej, ale
sprowadza się ją jedynie do konkretnych historycznych dewiacji lub „form przejawiania się”
owych praw, powiadając jeszcze, że prawa historyczne w dziejach realizują się jedynie jako
tendencje – ale tendencje, które tak czy owak doprowadzić muszą do zrealizowania się
pewnego typu stanów rzeczy, scharakteryzowanych odpowiednio ogólnie (by de facto uniemożliwiać falsyfikację). System historyczno-rozwojowy ludzkości zawiera więc w sobie
przypadkowość, ale bądź jako nieistotną z punktu widzenia prawidłowości rozwojowych tego
systemu (w całej masie przypadkowych zjawisk zawsze w końcu wystąpi i to, co jest jedynie
konieczne – twierdzą optymistyczni entuzjaści takiej koncepcji), bądź jako konkretyzującą
formę przejawu owych prawidłowości (konieczność historyczna – jedna – zawsze realizuje się konkretnie w jakiejś formie i ta konkretna postać zależy w jakimś stopniu od
przypadkowych okoliczności, zależy też od nich czas zrealizowania się owej konieczności, w
tym sensie interpretuje się czasem tezę, iż konieczność toruje siobie drogę przez przypadek),
bądź wreszcie – i to ujęcie jest oczywiście najwartościowsze – jako podstawę owych
prawidłowości, których byt zasadza się właśnie na przypadkowym charakterze elementarnych
momentów bytu społecznego. W tym sensie przypadkowość sama rodzi właśnie taką, a nie
inną konieczność historyczną.Ale ponieważ przypadkowość ma być faktycznie wystarczająco obfita, więc i konieczność stąd wyłaniająca się ma być – właśnie dlatego – jednoznacznie deterministyczna. Stanowisko to częściowo odwołuje się też do pierwszej odmiany fatalizmu
(że zawsze w tej przypadkowości znajdzie się to, co pozwala aktualną konieczność
zrealizować). Mówiąc o przypadkowości historycznej, zarówno w tym, jak i w innych przypadkach,
ma się na myśli rozmaite typy zjawisk (np. przyrodnicze katastrofy), ale w istocie rzeczy
chodzi głównie o przypadkowość, której źródłem i siedliskiem ma być właśnie sfera
świadomości społecznej, emanująca z siebie różne typy zachowań ludzkich, a nawet różne konkretne jednostkowe decyzje, które przecież czasami mogą mieć znaczenie historyczne.
Pogodne i niefrasobliwe usposobienie zwolennikow fatalizmu – jeśli zważyć na skalę
zmienności w sferze świadomości oraz niepowtarzalne czasem znaczenie decyzji
jednostkowych – zdaje się nie mieć nazbyt mocnego fundamentu, im niżej się schodzi w skali
konkretności i rozmiarów procesów i zdarzeń historycznych. Ale stąd też najchętniej
rzecznicy tej koncepcji się wycofują. Sferą faktycznej realizacji jednoznacznych praw historii
mają być zazwyczaj dzieje ujęte globalnie, w odniesieniu do całej ludzkości, i w odpowiednio abstrakcyjny sposób. Wówczas jednak ich pogoda ducha może pozostać zawsze nie zmącona:
historia powszechna zawsze w końcu obiera j ed en kurs (a ogólnikowość i wieloznaczność
opisu przyszłości pozwala unikać falsyfikacji). Tej koncepcji przeciwstawiają się teraz zwolennicy jakoby „aktywistycznej” – w ich
rozumieniu – koncepcji marksistowskiej teorii dziejów, którzy mianem aktywizmu określają
to, co w rzeczywistości winno by być raczej nazwane jakimś probabilizmem dziejowym lub
czasem alternatywizmem dziejowym. Wedle tego ujęcia aktywizm zasadzający się na jedynie instrumentalnym wobec praw historii znaczeniu aktywnej roli świadomości byłby nader wątły i na miano aktywizmu nie zasługuje. Prawdziwy aktywizm zaczyna się dopiero w momencie
przypisania świadomości roli dokonywania wyboru, określania faktycznego przebiegu historii w puli istniejącej wcześniej tylko obiektywnej możliwości, choć z uwagi na przedmiotowy
charakter tego aktywizmu, dokonywać się to może bez adekwatnej świadomości roli
spełnianej tu przez świadomość. To przez świadomość proces historyczny stawałby się
procesem otwartym na przypadkowość, procesem określającym się wciąż na bieżąco, w
którym przyszłość nigdy nie jest określona ostatecznie przez przeszłość, zawsze budowana
jest w teraźniejszości. Jakkolwiek zdawać by się mogło, iż mała to pociecha z narzędzia
konieczności historycznej zamienić się w narzędzie – jeszcze bardziej ślepej – przypadkowości, to jednak fakt, iż owo ostateczne określanie przebiegu historii dokonywać
11
się ma d op i e r o p rzez cz ło wi ek a , a nie preegzystować, czyniąc ludzkie decyzje pozornymi tylko wyborami, fakt ten ma usprawiedliwiać zarezerwowanie pojęcia aktywizmu
dla takiej właśnie sytuacji. Powtórzmy: przez człowieka, ale niekoniecznie po ludzku, z adekwatną świadomością i zamiarem. Fakt obiektywnego dokonania wyboru w polu możlwiości historycznej nie pokrywałby się tutaj koniecznie z subiektywnym dokonywaniem
wyboru, ani też nie musiałby odpowiadać temu ostatniemu w obiektywnych skutkach. Już
widać, iż kategoria obiektywnego wyboru okazuje się tutaj nader hipotetyczna, uparty determinista-fatalista zawsze może utrzymywać, iż alternatywa pojawia się jedynie w głowie
teoretyka, podczas gdy w rzeczywistości jej nie było. I wybór był jedynie subiektywnie
wyborem, a w obiektywnie – jedynie narzędziem zrealizowania się konieczności. Skala obiektywnego (a nie pozornego tylko) wyboru może być określana różnie, toteż
możliwy jest oddolny aktywizm przykryty czapą fatalizmu i mariaż ten jest czymś zapewne
najczęściej spotykanym, zmieniają się jedynie rozmiary i presja owej fatalistycznej
nadbudowy czy „ramy”, w której toczy się aktywistyczna historia. Aktywizm
najodważniejszy zrzuca jednak bez lęku to fatalistyczne okrycie i staje nagi pod pręgierzem
zarzutów o indeterminizowanie marksistowskiej koncepcji procesu dziejowego, o idealistyczne stawianie „z powrotem na głowie” tego, co postawiono już szczęśliwie na
nogach (choć, dalibóg, dla materialisty głowa jest czymś równie materialnym jak nogi).
Odważni zwolennicy tak rozumianego aktywizmu, a w gruncie rzeczy fundamentalnego alternatywizmu dziejowego, głoszą konsekwentnie, że nawet komunizmu nie można
traktować jako „nieuchronnej” konieczności historycznej, a jedynie jako możliwość
historyczną, której realizacja w ogromnym stopniu zależy od rozstrzygnięć, jakie zapadną w
świadomości społecznej (choć także zależnie od innych przypadkowych okoliczności) i
uwidocznią się w podejmowanych przez ludzi działaniach. W istocie rzecy chodzi tu o zakres i radykalność przypisywania w dziejach roli
przypadkowości w ogóle. Równie dobrze należałoby brać pod uwagę, mówiąc np. o
komunizmie jako możliwości, a nie konieczności, historycznej, także wspomniane wyżej
pozaludzkie okoliczności przypadkowo-historyczne, jak np. katastrofa kosmiczna czy – częściowo tylko zależne od ludzi – „naciśnięcie guzika” lub klęska ekologiczna. Ze zrozumiałych jednak względów rozpatruje się tu głównie przypadkowość zależną od ludzi,
bowiem tylko do ludzi teoria może być praktyczno-subiektywnie adresowana (przy założeniu
właśnie aktywizmu). Powtórzmy jednak, iż omawiany tu rodzaj aktywizmu jest raczej pewnym p r o b ab i l i zm em ak t yw i s t ycz nym zwróconym przeciw – uproszczonym zwłaszcza – obrazom fatalizmu dziejowego, który na gruncie marksizmu może i tak wystąpić
jedynie w aktywistycznej wersji determinizmu dziejowego. Nawet jeśli przyjąć, iż marksizm,
przynajmniej w fazie klasycznej, traktował komunizm w duchu radykalnego determinizu
dziejowego, to i tak przypisywał i musiał przypisywać w tej właśnie fazie rozwoju
historycznego szczególnie doniosłą, na niespotykaną dotąd wprost skalę, rolę historyczną
świadomości społecznej. Jeśli komunizm miał być „żelazną” koniecznością historyczną, to w
każdym razie świadomie wykutą przez ludzi. Co ważniejsze: świadomie – znaczy w tym przypadku adekwatnie świadomie. Ale to już problem innego rozumienia aktywizmu, do którego przejdziemy niebawem.
Wydaje się, że spór z fatalizmem omówionej tu odmiany aktywizmu jako
probabilistycznego antyfatalizmu – o ile w obu przypadkach nie opuszcza się ram
materializmu historycznego (jedynie woluntaryzm jest już probabilizmem subiektywistycznym, idealistycznym – i obiektywnie kwestionowanym przez praktykę
społeczną) – jest sporem nierozstrzygalnym ani teoretycznie, ani praktycznie, a przeto teoretycznie jałowym. Ma on znaczenie głównie ideologiczne, jako że po obu stronach znajdują swe ufundowanie odmienne nastawienia praktyczne wobec procesu historycznego,
wobec działalności, która może mieć bezpośrednio historyczne znaczenie. Aktywizm
12
probabilistyczny wybija mocno istotne znaczenie świadomej działalności ludzi, zwłaszcza zmian określającej te działania świadomości. Skłania do wniosku, iż świadomą walką można
nadawać historii przebieg inny niż miałby miejsce bez tej walki i że podejmowanie takiej
walki może nie tylko – jak twierdzą „fataliści” – przyspieszyć (lub opóźnić) zrealizowanie się
i tak nieuchronnej konieczności historycznej, lecz w ogole doprowadzić do zrealizowania się
jednej z wielu realnych możliwości, która by przy zaniechaniu walki nigdy się nie
zmaterializowała. Fatalizm (czy: skrajny determinizm dziejowy), zwłaszcza w połączeniu z
opaczną wizją komunizmu, skłania na odwrót do pasywności i godzenia się z
„nieuchronnym” rozwojem wydarzeń, zwłaszcza że jest on zarazem, jak świetnie się składa,
rozwojem optymalnym; występował w dziejach ruchu robotniczego zarówno po stronie oportunizmu (gdy walkę o komunizm cedowano na samoczynnie działające prawa historii),
jak i dogmatyzmu (gdy tę-że walkę scedowano na znające prawa historii kierownictwo
partyjne, co łączyć się już mogło bez trudu z woluntaryzmem w postępowaniu tegoż
kierownictwa). Pominąwszy jednak makroskalę historii, o której doprawdy trudno coś sprawdzalnego
powiedzieć, i zwróciwszy wzrok ku niższym piętrom i skalom procesu historycznego, trudno
oprzeć się wrażeniu, że fatalistyczny determinizm jest tutaj – jak zresztą i w innych dziedzinach – jałową i demobilizującą, także poznawczo-teoretycznie, perspektywą. Ujawnia
to natychmiast faktyczne i konkretne – a nie deklaratywne – zajęcie się zjawiskiem determinacji wzajemnej praktyki społecznej i sterującej nią przynajmniej częściowo
świadomości społecznej. Generowanie zmian w świadomości, jak również procesy sterujące
ruchem i przemianami nowych treści w świadomości społecznej, to procesy bardzo złożone i
z pewnością tylko częściowo podlegające kontroli ze strony bytu społecznego. Oczywiście byt społeczny uczestniczy także (czy nawet głównie) w generowaniu nowych treści (a więc
jego rola nie sprowadza się jedynie do roli selektora) i w ich upowszechnianiu się z przyczyn
subiektywnych (a nie tylko obiektywnie). Byt społeczny stawia przed świadomością
świadomie poszukującą nowych rozwiązań zadania; świadomość w znacznym zapewne
zakresie t w o rz y odpowiedzi na subiektywnie w niej odzwierciedlone, ale obiektywnie ufundowane w bycie problemy (które są – rzecz jasna – czymś subiektywnym, ale tworzącym
się na styku obiektywnego bytu i ludzkiej teleologii). Subiektywnie określana skuteczność,
prawdziwość, pożyteczność itd. nowych treści w ich bytowej realizacji sprzyja z kolei ich
upowszechnieniu się w świadomości społecznej już choćby ze względu na subiektywnie
akcetpowane zasady. Ale owe zapotrzebowania, odczuwane na styku dotychczasowej praktyki (i sterującej nią świadomości) i całokształtu bytu społecznego, nie są z pewnością
jedynymi generatorami twórczych procesów w świadomości społecznej, a ponadto – o ile już
są – to nie generują one określonego rozwiązania. Jak wiele zależy tu od dotychczasowego
stanu świadomości i dynamizujących ją od wewnątrz sprzeczności? I wreszcie – od przypadku? Nie należy przy tym zapominać, że –z drugiej strony – mechanizm selekcji to nie wyłączna specjalność bytu społecznego. Selekcja dokonuje się od początku rodzenia się
nowych treści subiektywnie, już w twórcy indywidualnym, a potem z kolei w ramach samej świadomości społecznej, gdzie kryteriami akceptowania nowych treści są nie tylko kryteria
relacyjne względem bytu, lecz i wewnątrzświadomościowe (np. zgodność logiczna,
emocjonalna, ideologiczna i inne – z akceptowanymi już kompleksami ideowymi). Ogólnie
biorąc, trudno się zgodzić z niefrasobliwością zwolenników globalnego determinizmu
dziejowego: zapewne system rozwijającej się ludzkości jest otwarty w ogóle na
przypadkowość, a szczególnie na przypadkowość płynącą ze sfery świadomości społecznej.
Może odgrywa ona rolę nie tylko w historiach typu lokalnego, ale i w określeniu biegu
historii powszechnej? Zaznaczmy tu mimochodem, iż analogie z teoriami mechanizmów ewolucji
biologicznej także i w tym przypadku ukazują swoje granice, gdy rzecz dotyczy generowania
13
nowych treści. W czysto adaptacyjnej analizie przemian bytu społecznego można, rzecz jasna, założyć, iż nowe treści w świadomości społecznej pojawiają się j ako ś . Przypadkowo, „mutacyjnie”, nie wiadomo jak. Mamy tu jednak do czynienia z istotnymi różnicami, ponieważ „mutacje” świadomościowe nie są niezależne od efektów „fenotypowych”, jakie
wywołują, są sterowane po części prewidystycznie, nie są „ślepe” (a w każdym razie: są
niezupełnie ślepe).
5 Jak dotąd w rozważaniach naszych świadomość (świadomi ludzie, ludzie – istoty
podmiotowe) pojawiała się jako bohater historii, ale bohater bezwiedny lub co gorsza żyjący
złudzeniami. Dlatego ów aktywizm nazwaliśmy przedmiotowym. Świadomość nie zdawała
sobie tu sprawy ze swej roli, nie jest to więc sytuacja godna nazwy „aktywizm dziejowy”.
Twórca tworzący bezwiednie nie jest właściwie twórcą, tworzy co najwyżej w
metaforycznym sensie, jak przyroda. Czyż człowiek działający w historii może więc uważać
dzieje za swoje dzieło czyli za z ami e rzo ny wytwór własnej aktywności, za domenę
aktywizmu? Choć są to dzieje tej właśnie aktywności. Tak, zmieńmy optykę. Już nie pytajmy, czy historia jest wytworem świadomych
działań ludzi (jest nim, skoro jest historią tych działań), lecz czy jest tych działań wytworem
ś wi ado m ym . Ale po co pytać, skoro odpowiedź jest aż nadto dobrze znana. Rzecz w tym,
iż – choć w odniesieniu do dotychczasowej historii trafna – ta odpowiedź może się jednak
okazać – w innym okresie historii – fałszywa. Dobrze jest przeto zastanowić się, jaki
właściwie miałoby sens stwierdzenie, że dzieje są świadomym wytworem działalności
ludzkiej. A jest to przy tym o tyle ważne, że jak się zdaje, Marksa koncepcja komunizmu możliwość taką (a więc e r ę ak t yw i zm u dz i e j o wego ) zakłada, przynajmniej jako
pewien kierunek realnie urzeczywistniany. Efekty świadomości w praktyce, obok wielu cech dających się określić i stwierdzić w
sposób czysto obiektywny, mają też cechę o charakterze subiektywno-obiektywnym, mogą
być zgodne z oczekiwaniami lub niezgodne z nimi, co po stronie wyznaczającej je
świadomości otrzymuje indeks prawdziwości bądź fałszywości. Odbicie świata, na którym
opiera się ludzka teleologia, może więc być uznane za przwdziwe bądź fałszywe. Inna zaś
para określeń: adekwatny-nieadekwatny daje się stosować – w zależności od punktu widzenia
– do każdej ze stron (świadomość adekwatna wobec działań czy efektów działań, działania
bądź ich efekty adekwatne wobec określającej je świadomości). Ten swoisty typ relacji
wiążącej świadomość z wynikami działań przez nią teleologicznie ukierunkowanymi wynika
z ontycznej właściwości ludzi jako podmiotów (czyli bytów materialnych obdarzonych
świadomością własnych zachowań i w części świadomie nimi sterujących). Rozważania w tej
płaszczyźnie – nazwijmy ją ak t yw i z mem po dm io t o wo -p rz edmi o t ow ym 9 – nie znajdują już żadnej analogii w mechanizmach procesów czysto obiektywnych czyli – w takim tutaj sensie – nie włączających udziału jakiejkolwiek świadomości (świadomych
bytów). Zgodnie z potoczną nawet mądrością jest już tak w życiu społecznym, że efekty
świadomie podejmowanych przez ludzi działań nie odpowiadają oczekiwaniom, a jeśli
odpowiadają, to tylko częściowo, a jeśli już nawet odpowiadają w zupełności, to i tak
wykraczają w skutkach poza oczekiwania, przynosząc dodatkowe rezultaty, o których
człowiek nie myślał, których się nie spodziewał, a przeważnie także – których nie chciał.
9 Raczej czymś wyjątkowym w literaturze na temat marksistowskiego aktywizmu jest książka J. Kuczyńskiego
(wyd. cyt.), która rozpatruje aktywizm w tej właśnie perspektywie.
14
Proces ten nazywany bywa alienacją ludzkiej działalności (jedno z możliwych znaczeń
terminu alienacja: niezgodność efektów ludzkich działań z oczekiwaniami je wywołującymi).
Czy w historii można znieść taką alienację, czy też musi pozostać ona na zawsze zjawiskiem trwałym i podstawowym?
Tu znajdują swój definitywny kres paralele z procesem ewolucji biologicznej. Nie
chodzi już o zewnętrzne spojrzenie na skutki świadomego charakteru działań ludzkich w
procesie dziejowym, na wpływ elementarnej teleologii ludzkiej na globalny efekt historyczny i wpływ historii na ludzką teleologię. Chodzi o wejrzenie w historię okiem podmiotowym,
rozumiejącym ową ludzką teleologię i subiektywnie rozeznającym jej skutki. Mikroaktywizm podmiotowo-przedmiotowy, powszechnie uznawany, głosi, że w
każdym razie w pewnym, lokalnym zakresie działania jednostki podmiotowej okazują się
adekwatne10, dalej jednak zaczyna się skomplikowana gra wzajemnych oddziaływań czysto
obiektywnych, którym świadomość może co najwyżej – z lepszym lub gorszym zrozumieniem – przyglądać się, nie mogąc wywierać na nie świadomego adekwatnego
wpływu. Przynajmniej tak bywało dotąd. Tak to musiało wyglądać z punktu widzenia
jednostek atomistycznie zanurzonych w kompleksie społecznym – czyli oczyma drobnego burżua (proletariusz nie jest wówczas na tyle nawet podmiotem społecznym) w
społeczeństwie, w którym globalne efekty ludzkich działań jednostkowych są nieomal w
całości wynikiem czysto żywiołowego ścierania się (por. Engelsa wizję ścierania się
nieskończonej mnogości przypadkowych względem siebie działań ludzkich i ich
wypadkowej, wyłącznie obiektywnej), w którym dopiero zarysowują się w szerszej skali
praktyki zbiorowo-podmiotowe. Czy jednak tak zawsze być musi? I czy tak doprawdy w
dziejach zawsze bywało? Jeśli zasięg i zakres adekwatności ludzkich działań wobec założeń teleologicznych
określać będzie stopień realnego aktywizmu danego historycznie społeczeństwa i uwikłanych
w jego praktykę klas i grup społecznych, to się okaże, że: 1) zasięg ten historycznie bywał
zmienny; 2) dla różnych klas, grup społecznych i oczywiście jednostek bywał różny, zawsze
wszelako obejmował co najmniej pole określone przez nas mianem mikroaktywizmu. Niesłusznie jednak byłoby sądzić, iż nigdy nie był większy i że większy być nie może.
Aktywizm ludzkich działań w skali historycznej niekoniecznie musi się zawsze sprowadzać
do tylko pozaświadomego, tylko przedmiotowego wynikania globalnych efektów z jedynie
elementarnie adekwatnie świadomych działań ludzkich. Możność wywierania adekwatnego
wpływu na przebieg bardziej złożonych kompleksów praktyki społecznej zależy wszakże od
obecności w danej strukturze społecznej odpowiedniego typu instytucji tej praktyki,
umożliwiających świadome działanie w skali makrospołecznej – instytucji o charakterze p o dmi o tu zb io r ow ego , oraz od świadomości i środków, jakimi podmioty te dysponują i
od stopnia podatności materii społecznej na ich oddziaływanie (ranga oporu sił
przeciwstawnych, „ślepych” lub także świadomych jako inne podmioty zbiorowe). Bez
sięgnięcia po kategorię podmiotu zbiorowego w teorii nie daje się nawet pomyśleć koncepcja
praktyki o podmiotowo-aktywistycznym charakterze w skali makrospołecznej. Bez istnienia
podmiotów zbiorowych historia nigdy nie wykraczałaby poza opłotki mikroaktywizmu. Trzeba tu jednak zaraz uczynić istotne zastrzeżenie: pragnę przez kategorię „podmiot
zbiorowy” pojmować wyłącznie taki wieloindywidualny system społeczny, który działa jako
całość podmiotowo, czyli ma świadomość własnego całościowego charakteru i organizuje
własne działania jako całość. Nie będzie to więc jakikolwiek obiektywnie słusznie
wyodrębniony, bo wyodrębniający się przedmiotowo jako całość, system (podsystem)
społeczny, jak to się dość często spotyka w literaturze (np. Jan Kurowicki nazywa podmiotem
zbiorowym całości społeczne pozbawione własnej samoświadomości, jak np. sposób
10 Czyli ich kontekst subiektywny okazuje się „kontekstem efektywnym” – jak powie J. Kmita (Szkice z teorii poznania naukowego, Warszawa 1976, s. 78).
15
produkcji11). Pojęcie podmiot (zbiorowy, kolektywny) wydaje mi się wówczas
nieuzasadnione, nawet tym, że ów system składa się z podmiotów (jednostkowych) , co już
jest przesądzone przez jego społeczny charakter. W naszym rozumieniu o podmiocie zbiorowym mówić się będzie dopiero w przypadku systemu obdarzonego już własną
samoświadomością, czyli – używając języka klasyki dialektycznej – w przypadku systemu społecznego już nie tylko „w sobie”, lecz i „dla siebie”
12. Otóż jedynie istnienie i rozwój świadomie-zbiorowej praktyki społecznej, a więc
wytwarzanie się i rozwój podmiotów zbiorowych, gwarantować może narastanie
aktywistycznego w sensie dziejowym charakteru życia społecznego. Tylko taki sens mogą
mieć metafory, iż człowiek zapanowuje nad sobą czy też nad przyrodą, społeczeństwem i historią, iż kończy się prehistoria, a zaczyna właściwa historia lub że następuje skok z
krolestwa konieczności do królestwa wolności. Te ostatnie dychotomie (jakkolwiek by nie
upłynniać owego cięcia), wprowadzone przez Marksa i Engelsa, zdają się wskazywać, iż w
ich wizji historii wyróżnić by należało – by się posłużyć proponowanym tu językiem – dwie ery: preaktywistyczną i aktywistyczną. Era aktywizmu zaczynałaby się naprawdę wraz ze
zniesieniem klas społecznych i ustanowieniem podmiotów zbiorowych w skali całych
społeczeństw, a zapewne w końcu – jednego podmiotu – ludzkości. Lukács w Geschichte und Klassenbewusstsein zwrócił tu uwagę na kapitalny moment: w istocie rzeczy dzieje nie dają
się przedstawić jako stopniowe i żmudne wspinanie się ludzkości po szczeblach coraz
większego aktywizmu (coraz większej wolności twórczej w skali społecznej), by znaleźć
wreszcie swą kulminację w komunistycznym aktywizmie dz ie jo w ym (bo odtąd proces
historyczny jako całość ulega upodmiotowieniu, staje się w swym dalszym przebiegu
adekwatny wobec wywołujących go ludzi), w dziejach zaznacza się raczej najprzód regres od
pierwotnie istniejącej zbiorowej podmiotowości (prymitywnej i żywiołowej we wspolnocie
pierwotnej – tej jednak Lukács nie wspomina, demokratycznej – w starożytnych Atenach, czy
naturalno-organicznej w feudalizmie), regres doprowadzający do ostatecznego jej upadku i
atomizacji społecznej w kapitalizmie (stąd mikroaktywizm to jedyna koncepcja mieszcząca
się w horyzoncie świadomości tej formacji). Po tym cofnięciu się do prawie całkowitej
elementarności procesów podmiotowych następuje dopiero reakcja, ale na znacznie wyższym
poziomie świadomości zbiorowo-podmiotwej, w której wtórnie zostaje „zniesiona” wypreparowana dopiero co przez kapitalistyczną atomizację jednostkowość ludzka: rewolucja
proletariacka to nowy, tym razem świadomy istoty tego procesu, skok ku przyszłej zbiorowej
podmiotowości (sam proletariat zwycięża jedynie dzięki temu, że staje się podmiotem zbiorowym w granicach klasy, stopniowo upodmiatawiając jednak wokół siebie resztę
społeczeństwa). Cała ta koncepcja aktywizmu dziejowego mieści się w innej płaszczyźnie niż
rozpatrywany wcześniej spór aktywizmu (probabilizmu aktywistycznego) z fatalizmem (determinizmem dziejowym). Jeśli młody Lukács, a także zapewne trafnie przez niego
interpretowani Marks i Engels, przynajmniej w pewnym okresie rozwoju ich myśli, mieli
rację, to dzieje byłyby aktywistyczne w obecnie rozważanym sensie, a przy tym
zdeterminowane jednoznacznie w swym generalnym przebiegu (komunizm jako konieczność
historyczna). Z drugiej strony, jeśli się stanie na gruncie probabilistyczno-aktywistycznej
11 J. Kurowicki, Poznanie a społeczeństwo, Warszawa 1977, s.58. Tenże autor mówi o podmiocie zbiorowym poznania naukowego, którego istnienia czy też w każym razie przynależności doń nie są świadome tworzące go
jednostki (tamże, s. 159). Podobnie pojęciem podmiotu zbiorowego posługuje się też np. S. Rainko (por. np.
artykuł Ideologia i nauka, „Literatura”, nr 11 z 16 III 1978). 12 Wspomniani autorzy mają własne racje przemawiające za zastosowaniem tu terminu „podmiot”, bo chodzi o
proces poznawczy dokonujący się zbiorowo, a poznanie jest jakby z istoty swej już czymś podmiotowym. Ja
tylko podkreślam, by uniknąć nieporozumień, iż w niniejszym tekście terminem „podmiot zbiorowy” posługuję
się w węższym rozumieniu, kiedy podsystem ma samoświadomość i świadomie jako podsystem realizuje
działania. W przypadku tworzenia wiedzy sytuacja taka może także się pojawiać, ale regułą nie jest.
16
koncepcji nawet globalnej historii, w tym i komunizmu, co uczynił m. in. późny Lukács, wizja aktywizmu dziejowego nie musi ulec zmianie, trzeba ją tylko uznać za jedną z
możliwości historycznych, o której zrealizowanie się trzeba wszak świadomie walczyć.
A k t yw i zm dz i e jow y (jako szczególne rozumienie aktywizmu podmiotowo-przedmiotowego) byłby taką koncepcją historii, w której następuje (lub następować może)
stopniowa inkorporacja teleologiczna całego świata społecznego, w tym i uspołecznionej
przyrody, inaczej jeszcze mówiąc: stopniowa, ale sięgająca granic całego systemu ludzkości
subiektywizacja, w sensie zbiorowo-społecznego upodmiotowienia. Dalsza historia stawałaby się wówczas domeną realnej historycznej twórczości mas społecznych. Marks za bardzo był
heglistą, by nie przypisywać mu tej koncepcji, choć za bardzo też materialistą, by przypuszczać, iż mógł zakładać (jak czynił to młody Lukács) całkowite upodmiotowienie,
czyli uczynieie powolnym ciałem zbiorowego podmiotu ludzkości – wszelkiej przyrody, w ludziach i poza nimi. Era aktywistyczna historii oznaczać by musiała zarazem realne zniesienie alienacyjnego charakteru działalności ludzkiej, przynajmniej w odniesieniu do
społeczno-zbiorowej praktyki. Przyjęcie tej koncepcji zakłada więc odrzucenie stanowisk
typu przeciwnego, głoszących wieczysty i nieuchronny charakter alienacyjny wszelkiej działalności ludzkiej.
Koncepcja aktywizmu dziejowego jest na pozór dość jasna i zrozumiała, zwłaszcza w
jej wydźwięku ideologicznym. Przy bliższym jednak wejrzeniu ukazuje się cały gąszcz
zawiłych problemów, w które się tutaj zapuszczać już nie będziemy, a których rozpatrzenie byłoby konieczne, gdyby chcieć uznać aktywizm dziejowy za realną perspektywę historyczną
(zresztą także i wówczas, gdyby się chciało doktrynę tę zdyskredytować merytorycznie, nie
poprzestając na inwektywach). Pewne jednak zastrzeżenie natury podstawowej wypada tu
zgłosić na koniec, zastrzeżenie, od którego właściwie zaczynają się dopiero rzeczywiste
problemy. Gładko tu bowiem zostało przyjęte istnienie i funkcjonowanie podmiotów
zbiorowych i zresztą słusznie: ich istnienie nie może podlegać wątpliwości. Gdzie spojrzeć w
historię, wszędzie je odnajdujemy, zwłaszcza gdy toczą się bitwy społeczne, ale także w
codziennej, mrówczej pracy organizmów społecznych. Są one jednak bardzo r ozm ai t e . A w tej różności kryje się wielki problem i niebezpieczeństwo.
Ludzkość, przy dzisiejszym zasięgu świadomych praktyk zespołowych w skali państw
dysponujących całym majątkiem narodowym i całokształtem żywej pracy całych
społeczeństw, a nawet organizmów wielospołecznych, wkracza najoczywiściej w erę
globalnej podmiotowości zbiorowej. Finał tego procesu wydaje się nieunikniony. Pod
wielkim znakiem zapytania stoi natomiast charakter wyłaniającego się podmiotu zbiorowego
(i wielu składających się nań podmiotów zbiorowych niższych szczebli i zakresów). Czy będzie to podmiot, ba, czy w ogóle może istnieć taki podmiot zbiorowy, który funkcjonując
sprawnie jako całość podmiotowa, równocześnie dopuszczałby – a nawet zakładał – pełny
rozkwit podmiotowości indywidualnych? Sterany już wiekiem Lukács, który w młodości bez
trudu dostrzegał w proletariacie zbiorowy podmiot dziejów, czyli materialistyczne
upostaciowienie heglowskiego ducha dziejowego, rozpatrywał bardzo ostrożnie problem
zejścia się procesów zbiorowego upodmiotowienia praktyki społecznej (których narastanie uważał za rzecz przesądzoną wewnętrznymi koniecznościami dynamiki systemów
społecznych) z procesami narastania „eksterioryzacji” jednostkowej13
. Zaś w jednej z rozmów
odbytych w 1966 r. ujął rzecz drastycznie: „Ewolucja społeczna może tworzyć jedynie warunki obiektywne komunizmu. Czy wyniknie z tego szczytowa postać humanizmu, czy też
– na odwrót – maksimum antyhumanizmu, to zależy wyłącznie od nas, a nie od samego tylko
rozwoju ekonomicznego. Sądzę, że z tego punktu widzenia wyrażona zostaje ściśle alternatywna koncepcja zawarta w Manifeście Komunistycznym, jeśli się protestuje przeciw
13 G. Lukács, Przyczynek do ontologii momentu idealnego, „Studia Filozoficzne”, 1976, nr 8, s. 23 i n.
17
tezie, jakoby rozwój ekonomniczny produkował automatycznie socjalizm. Ludzie rozumni
nigdy tak nie myśleli”14
. Zbiorowe upodmiotowienie ludzkości jest więc swego rodzaju nieuchronnością historyczną, lecz czy podmiot ogólnoludzki, który się stąd wyłoni, okaże się
takim, w którym „swobodny rozwój każdej jednostki jest warunkiem swobodnego rozwoju
wszystkich” lub w którym w ogóle możliwy jest swobodny rozwój jednostek, czy też – na odwrót – takim, którego sprawne funkcjonowanie zasadza się na daleko posuniętej deformacji
podmiotów jednostkowych? Lukács powiada, iż zależy to „od nas”. Ściślej biorąc, zależy to
od wyniku niezwykle zawiłej dialektyki procesów podmiotowo-społecznych w dobie oddziaływania na siebie wielu zbiorowych podmiotowości (często krzyżujących się ze sobą),
w dobie ścierania się ze sobą wielu, często rozbieżnych, tendencji zbiorowo-podmiotujących.
Że wielka rola przypada w tym zjawiskom świadomościowym (np. subiektywne totalizowanie zbiorowych podmitowości), nie ulega wątpliwości. Roztrząsanie jednak tych spraw prowadzi
na tereny, gdzie więcej jest znaków zapytania niż odpowiedzi.
Kazimierz Ślęczka
14 W. Abendroth i in., Entretiens avec Georg Lukács, Paris 1969, s. 111.