Media a street art Jacek Wasilewski, Katarzyna Drogowska
Street art - przekaz polityczny czy estetyczny?
Jean-Michele Basquiat spotykał się z Madonną i przyjaźnił z Andym Warholem.
Banksy sprzedaje swoje dzieła za kilkadziesiąt tysięcy funtów, ale wciąż pozostaje
anonimowy. Dlaczego? Prawdopodobnie ma świadomość, że gdyby wybrał drogę Basquiata i
pokazywał się na przykład z Chiristiną Aguilerą, przestałby być artystą streetartowym, a
stałby się celebrytą i człowiekiem establishmentu. Warto więc postawić pytanie – czy media
masowe mogą mówić dobrze o street arcie, jeśli tak, to z jakiego poziomu?
Sztuka ulicy bywa w treści zbuntowana i polityczna. To współczesny odpowiednik
vox populi. Powstaje nagle i równie niespodziewanie znika z przestrzeni publicznej - usunięta
przez władze lub zastąpiona innym graffiti.
Niektórzy artyści streetartowi w miejscach archiwizujących ich dokonania podają czas
trwania dzieła, będącego ingerencją w przestrzeń establishmentu1. Nietrwałość tej sztuki jest
jej cechą immanentną, podobnie jak brak pokory wobec prawa i porządku. Choć writerzy
operują popkulturowym dyskursem i płynnie poruszają się wśród społecznego systemu
znaków, to ich twórczość ma za zadanie raczej je dekonstruować. Bojkotować stereotypy.
Walczyć z automatyzmem myślenia współczesnego człowieka-konsumenta.
Kontekst staje się dla street artu istotny już na etapie procesu produkcji - artysta ma
wykonać dzieło dyskretnie i zniknąć niezauważony. Tworzy w przestrzeni publicznej. Maluje
na murach, budynkach, pojazdach komunikacji miejskiej2. Kto jest odbiorcą jego dzieł? Ci
sami mieszkańcy i przechodnie, którzy co dzień są bombardowani przez reklamowe
billboardy, kiedy jadą do pracy lub idą z dzieckiem do parku3. To o ich administracyjnie
tworzony automatyzm działania trwa walka.
[Obraz 1 : wlepka - eRheusz]
Ale gdy na wagonach metra pojawiają się napisy, to nie obywatele buntują się w
pierwszej kolejności. Media definują sytuację. Writer staje się wandalem, który niszczy
mienie państwowe. Konieczna jest interwencja organu władzy. Ten zazwyczaj najpierw
1 To właśnie wola pozostania nieuchwytnym i anonimowym spowodowała, że grafficiarze zaczęli używać
szablonów. Prekursorem tej metody był Le Rat: Po raz pierwszy artysta został przyłapany przez policję dopiero
w 1991 roku, kiedy stawiał podpis pod dziełem przedstawiającym Madonnę z dzieciątkiem. Pracował wtedy zbyt
wolno – chciał, żeby wyglądała dokładnie jak ta namalowana przez Caravaggia. Żeby uniknąć podobnych
sytuacji, opracował kolejną metodę: zaczął odbijać szablony na plakatach i dopiero te przylepiał do murów –
było to szybsze i zawsze można było odlepić dzieło jednym ruchem., za: Katarzyna Gryniewicz, Szczury wchodzą na mury, w: http://przekroj.pl/kultura_sztuka_artykul,2248.html 2 Dzięki różnego rodzaju taktykom malujące grupy wnikają niejako w przestrzeń miejską i pozwalają dzięki
działaniu grupowemu na zdobycie tego, co w pojedynkę było by nie możliwe. Taktyki ich swoją strukturą
działania przypominają małe oddziały partyzanckie. Wyszukują odpowiednie momenty i przeprowadzają szybkie
rajdy przeciwko „systemowi”, czerpiąc swą siłę z mobilności, elastyczności działania i inwencji twórczej. Za:
http://cia.bzzz.net/graffiti_w_przestrzeni_publicznej_cz_2 3 Natalia Hatalska zwraca uwagę, że równie istotną, jak szeroki zasięg, zaletą przestrzeni publicznej jest
możliwość dotarcia do specyficznych grup docelowych, za: http://www.hatalska.com/2008/09/16/street-art-
wedlug-orbit/#more-1187. Wydaje się, że twórcy streetartowi wykorzystują ten fakt podobnie jak specjaliści od
planowania kampanii oudoorowych.
usuwa "zniszczenia", a następnie organizuje akcje, które mają na celu ucywilizowanie wandali
- festiwale i konkursy. Podczas tych eventów grafficiarze malują w wyznaczonych miejscach,
nierzadko obserwowani przez funkcjonariuszy publicznych. Ale czy street art kontrolowany
przez władzę nadal jest street artem, czy już tylko dekoracją, na którą autor otrzymał
przywolenie? Czy sztuka ulicy pozbawiona czynnika anonimowości i buntu nadal jest sztuką?
Dlaczego państwo, mimo że sprzedaje przestrzeń reklamową, tak bardzo broni się przed street
artem?
Władza a naruszenie terytorium
We wstępie swojej książki Wall and Piece Banksy stwierdza, że graffiti jest
niebezpieczne tylko dla polityków, reklamodawców i samych graficiarzy. Dlaczego dla
polityków? Gdyż jest ono działalnością polityczną - przekaz umieszczony w przestrzeni
ogólnodostępnej, wspólnej, z definicji jest nośnikiem treści politycznych tj. takich, które
odnoszą sie do interesów i potrzeb społeczeństwa. Władza nowoczesna nie jest, w
przeciwieństwie do np. władzy starożytnej czy średniowiecznej, władzą relacji, lecz władzą struktury - organizuje strukturę wspólnoty i ją kontroluje. Oczywiście w sytuacji idealnej
(czytaj: czysto teoretycznej) robi to w interesie ogółu, najczęściej jednak działa przede
wszystkim w interesie własnym. Interes ogółu jest zaś tutaj wtórny, co więcej - definiowany
przez samych przedstawicieli władzy oraz media. Co to oznacza? Polityczna pragmatyka
sugeruje, że elita rządząca dąży w pierwszej kolejności do zachowania posiadanej władzy.
Dlatego właśnie, jak pisze Giovanni Sartori, kiedy badacz polityki analizuje demokrację pionową, nie interesuje go żadna większość rzeczywista, lecz mniejszości składające się na
grupę kontrolującą (Sartori, 181, 1994). Procesy oligarchizacji władzy, opisywane m.in. przez
Gaetana Moscę, Vilfredo Pareto, Roberta Michelsa, są jednym z elementów wpisanych w
logikę funkcjonowania systemu demokratycznego. Żeby zaspokoić podstawowe potrzeby
obywateli, zapewniając im bezpieczeństwo (które od czasów Benjamina Constanta uważane
jest za fundament wolności) oraz ochronę własności, rządząca mniejszość musi przede
wszystkim określić zachowania zakazane i egzekwować naruszenia prawa.
Obraz 2, Banksy, What are you looking at?
Street art zazwyczaj bojkotuje normy. Twórca działa w ogólnodostępnej przestrzeni
publicznej4. Lecz o tym, co znajduje się na murze przy stacji metra decyduje władza, a nie
obywatele5. Dlatego niezwykle łatwo wszelką działalność związaną z modyfikacją tej
przestrzeni definiowana jest przez wymiar sprawiedliwości jako wandalizm6 i zagrożona karą.
Przykładowa typowa narracja medialna brzmi następująco:
Zmasowany atak wandali na miejskie tramwaje
Piotr Żytnicki, 2008-11-20,
W środku nocy kilkunastu wandali zamalowało sprejem dwa tramwaje. Zabierali się za trzeci, ale
spłoszyli ich pracownicy Miejskiego Zakładu Komunikacji. Za dokonanie tak dużych zniszczeń grozi im
kara więzienia
To prawdopodobnie pierwszy w historii tak zmasowany i - na co wskazują okoliczności - zaplanowany z
premedytacją atak wandali na miejskie pojazdy (...) Na bokach dwóch niemieckich "Helmutów"
wandale zamalowali niemal wszystko: drzwi, szyby, reklamy salonu meblowego i Radia RMG. Na obu
tramwajach powstało ogromne graffiti (przedstawia napis, który trudno rozszyfrować). (...) Dopiero
gdy wandale zabrali się za trzeci tramwaj (uszkodzenia są nieznaczne), grupę kilkunastu młodych
mężczyzn dostrzegli pracownicy MZK, którzy wyszli na kolejny obchód. Spłoszeni wandale natychmiast
uciekli. - Nasi ludzie od razu wezwali policję. Patrol pojawił się po pięciu minutach, ale po sprawcach
nie było już śladu - relacjonuje rzecznik MZK. (...) Po niedzielnym incydencie pracownicy MZK częściej
patrolują pętle. Zdewastowane tramwaje pozostały na os. Piaski, ale nie wyjeżdżają na trasę. -
Czekamy, aż będą mogły wrócić do zajezdni. Dopiero wtedy nasi lakiernicy będą mogli dokładnie
oszacować straty. Na razie trudno powiedzieć, ile kosztować będzie usunięcie farby, i czy konieczne
będzie malowanie wozów od nowa - mówi Pejski. (...) Jeżeli policja złapie sprawców ostatniej akcji, za
zniszczenie mienia będzie im groziła kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Naprawianie
szkód, które wyrządzili wandale, kosztuje gorzowski MZK kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie7.
4 Na potrzeby artykułu street art definiujemy jako działania artystyczne wykonane przestrzeni
pozainstytucjonalnej, najczęściej przestrzeni wielkomiejskiej, zachowujące walor masowego odbioru i pewnego
stopnia anonimowości. 5 Oczywiście w państwie demokratycznym jest to władza mająca legitymizację społeczną, niemniej jednak
trudno uznać jej decyzje za prostą kontynuację światopoglądu wyborców. Do instrumentów demokracji
bezpośredniej władza odwołuje się w kwestiach street artu niezwykle rzadko, ale takie sytuacje się zdarzają: Zwrotnym punktem jego kariery [Banksy’ego - przyp. aut] był czerwiec 2006 roku, kiedy wykonał mural na
ścianie kliniki zdrowia seksualnego przy Park Street. Mural przedstawiał okno, z którego parapetu zwieszał się na czubkach palców nagi mężczyzna, podczas gdy nad nim mąż w towarzystwie półnagiej żony rozglądał się za
jej zbiegłym kochankiem. W dodatku praca znajdowała się dokładnie naprzeciwko okien urzędu miasta. To było
wyzwanie: zostawią czy usuną? Burmistrz oddał sprawę w ręce mieszkańców: zorganizował referendum
[wyróżnienie wł.], w którym 93 procent głosujących opowiedziało się za pozostawieniem muralu. Rada miasta
dobrze zrozumiała wyniki referendum i od tej chwili robiła już wszystko, żeby artysta jednoznacznie kojarzył się z Bristolem. Za: T. Adams, Banksy: graffitii w galerii, “The Guardian” w:
http://partnerstwo.onet.pl/1585369,4838,2,artykul.html 6 Jako wandalizm swoją sztukę czasem ironicznie definiują także twórcy. - Podoba mi się pomysł, by wandalizm
miał swój wkład w lokalną gospodarkę... - powiedział Banksy dla "Daily Telegraph", za:
http://www.rp.pl/artykul/77854.html 7 http://gorzow.gazeta.pl/gorzow/1,37664,5971877,Zmasowany_atak_wandali_na_miejskie_tramwaje.html
Mamy tu wyraźne rozdanie ról: użycie słów wandale, płoszenie, atak, brak litości:
zamalowanie niemal wszystkiego, niezrozumiałość działania wandali – napis trudno
rozszyfrować – a więc również ich sugerowaną dzikość z natury (jeśli nie wiadomo, o co im
chodzi - robią to, bo są źli). O efekcie opowiada się w kategoriach szkody materialnej,
włączając w to zamalowanie reklam – a więc niemożność dotrzymania umowy ekspozycji
salonu i radia w przestrzeni publicznej ludziom, do których w pewnym sensie MZK jako
firma należy.
Obraz 3, wlepka, Fifi
Street art staje się zagrożeniem przez naruszenie praw do przestrzeni, ale także
ponieważ jest aktywnością widzialną i zmieniającą kontekst aprobowany przez władzę. Stanowi rówież zagrożenie, bo narusza dyscyplinę, a to ona, jak pisał Michele Foucault,
inauguruje władzę normy.
Obraz 4A, wlepka, Wader
Współczesna filozofia polityczna jest zafascynowana teoriami sprawiedliwości i
ochrony praw własności. Jednak wielbiciele Johna Locke'a już mniejszą wagę przywiązują do
tego, co dzieje się w przestrzeni fizycznej współużytkowanej przez ogół społeczeństwa niż do
działań zagrażających własności prywatnej. Dużo częściej zarówno teoretycy komunikacji,
jak i media wypowiadają się na temat sceny publicznej - istniejącej w sferze dyskursu.
Władzy w państwie demokratycznym łatwiej zarządzać wolnością słowa niż wolnością kreacji, zwłaszcza, jeśli uliczne vox populi utrwalone w przestrzeni miejskiej podważa
dominującą ideologię klasy średniej.
Obraz 4B, wlepka, Hudesign,
Nieprzypadkowo bowiem istotną cezurą w historii graffiti jest maj 1968 roku. To
paryska młodzież, pisząc na ulicach Nigdy nie pracuj!, Władza w ręce wyobraźni, Plaża na
ulicach uważniła street art jako narzędzie politycznej arykulacji. Wcześniej graffiti
popularyzowali awangarda z Lettrist Mouvement i sytuacjoniści, wśród nich autor
"Społeczeństwa spektaklu" - Guy Debord.
Idea przestrzeni publicznej jako przestrzeni autokreacji nie była niczym nowym - tej
perspektywie hołdował już Arystoteles. To, co było nowe, to wykorzystanie graffiti jako
medium, które pozwalało bezpośrednio komunikować się ze społeczeństwem bez
pośrednictwa prasy, radia i telewizji. Zresztą mury na ulicy jako rodzaj medium
komunikowały zawsze – poprzez obwieszczenia władzy, ale także poprzez przylepiane do
murów w czasach rewolucji francuskiej gazety, które pozwalały lepiej edukowanym spośród
zbierającego się tłumu czytać rewolucyjne treści z gazetowych łamów. Co więcej, walka o
uliczne mury pomiędzy władzą a jej poddanymi sięga starożytnego Rzymu. Tam afisze ryto w
marmurze, miedzi lub kamieniu, ale to, co prywatne, malowano farbą na pobielanym murze.
Reklamy wyborcze liczne są w wykopaliskach Pompei, które przeciwnicy zamalowywali albo
umieszczali z boku karykatury kandydatów. (Wolert, 17, 2005).
Instytucja wlepki ma swe korzenie w średniowieczu. Piętnastowieczni uczniowie
rzymskiego studio świętowali corocznie swą scholastyczną uroczystość, z czasem przenosząc
ją poza mury uczelni. Na piazza Navona tuż przy pałacu Orsinich, w którym mieszkał
kardynał neapolitański, leżał zniszczony, obtłuczony tułów posągu Menelausa, zwany
Herkulesem. Naprzeciw pałacu mieszkał ubogi humanista zwany Pasquino, który miał
zainicjować zwyczaj umieszczania na posągu złośliwych utworów poetyckich – swoich, a z
czasem i swoich studentów. Z czasem nazwisko Pasquina przeszło na rzeźbę, a z nią na
gatunek literacki. Po uroczystości św. Marka, trwającej kilka godzin, kardynał Carfa kazał
zdzierać poprzylepiane kartki (pasquinada), a na ogołoconym z nich „Pasquinie” przylepiano
ogłoszenia urzędowe i kościelne.(Wolert 44-45, 2005).
Zarówno więc wlepka, jak i grafitti, wykorzystywane były od zawsze w nierównych
potyczkach o władzę nad terytorium. Wykorzystywane podczas okupacji logo „Polski
Walczącej”, zamalowywane przez Niemców, w swoim mechanizmie nie różni się od
współczesnej akcji zamalowywania napisów faszystowskich na murach. W mechanizmie nie,
ale w kontekście mediów tak – ponieważ akcje obywatelskie zgodną z oficjalnym dyskursem
uzyskują o wiele szerszy i pozytywny oddźwięk w mediach: strona o przestrzeni miasta8
cytuje dziesiątki artykułów o tej działalności, np. artykuł z Gazety Wyborczej-Stołecznej
(12.11.09) Magdaleny Dubrowskiej pt. „Na Żoliborzu zamalowali zło na murze”
Z okazji dnia niepodległości słyszę dziś od rana, że w Polsce jest tyle zła - mówi wiceburmistrz
Żoliborza Witold Sielewicz, mieszając farbę. - Zamalujmy to zło w geście obywatelskim.
Na ścianie wieżowca przy ul. Potockiej 8 do wczoraj straszyła wielka "celtyka" z podpisem: "Młodzi
fanatycy". Wprawdzie krzyż celtycki to przedchrześcijański symbol słońca, jednak we współczesnej
świadomości kojarzy się najbardziej z ruchem neonazistów. W Niemczech "celtyka" jest zakazana, od
czasu, kiedy zaadaptowała go neonazistowska partia VSBD/PdA. W Polsce ten podobny do celownika
znak widać na wielu murach. Z ul. Potockiej szczęśliwie zniknął, zamalowany przez żoliborskich
urzędników. Tym niestandardowym czynem społecznym uczcili rocznicę odzyskania niepodległości.
Ofiarą ich pędzli padło jeszcze kilka okolicznych haseł i symboli nawołujących do nienawiści na tle
rasowym: swastyki, skinheadowskie hasła: "White power" itp.
Radny Żoliborza Baltazar Brukalski tłumaczył: - Walczymy dziś przeciwko hitleryzmowi, którego
zwolenników odsyłam do wiersza naszego wieszcza Cypriana Kamila Norwida pt. "Żydowie polscy".
Z propozycją akcji do urzędników zgłosiło się stowarzyszenie Projekt Polska, które od półtora roku
prowadzi ogólnopolską akcję wyzwalania miast z dyskryminacyjnych haseł na murach. Każdy może
zrobić zdjęcie takiego napisu i zamieścić na stronie www.przestrzenmiasta.pl. Następnie baza trafia do
Straży Miejskiej. Od wakacji w Warszawie udało się usunąć 30 proc. spośród 50 zgłoszonych graffiti.
Generalnie jednak straż miejska nie prowadzi akcji przeciw szkodliwemu
konsumeryzmowi, definiowaniu stosunków międzyludzkich przez pieniądze i pokazywaniu
przedmiotu jako celu i warunku szczęścia.
Ideologia ta, przejawiająca się w obmierzłej estetyce masowej reklamy, nieszczęśliwie
nie znika. Nie treść jest tu istotna, ale stosunek nadawcy do władzy. Zabawną metaforę dialektyki pomiędzy treścią a legalizmem komunikacji na murach można odnaleźć w scenie z
filmu Życie Briana, kiedy Brian – Żyd przyłapany w nocy na malowaniu farbą po łacinie
„Rzymianie idźcie do domu” przez okupanta – rzymianina, miał przepisać tekst 100 razy.
Dopiero rankiem okazało się, że napis ideologicznie nie może być przez władzę aprobowany.
A jednak reklamy batonów, papierosów mogły być oficjalnie eksponowane, przy
jednoczesnym narzekaniu na szkodliwe ich działanie.
8 http://www.przestrzenmiasta.pl/media.php#121109_1
Walka o terytorium
Street art jest zaangażowany w bój pomiędzy interesami decydentów, technokratów,
czy też inwestorów a interesem publicznym. Te interesy są czasem wobec siebie
przeciwstawne. Jeśli nie ma oszałamiającej formy, jak wspaniałe malunki znanych artystów,
to
„[…] z punktu widzenia milczącej i niezaangażowanej części społeczeństwa graffiti jawi się znacznie
bardziej i znacznie wyraźniej jako problem społeczny, z którym należy (powinno się) coś zrobić niż jako głos w obronie społeczeństwa, jego racji i jego interesów”
9
Można się tu pokusić o stwierdzenie, że istnieje problem podobny do tego, który miał
Zorro czy Janosik – byli anonimowi, działlił w obronie ludu przeciw władzy, ale do pewnego
momentu byli przez społeczeństwo postrzegani ambiwalentne. Pytanie, czy wystąpienie
władzy „w interesie ludu” (jak w przypadku zamieszczonej na stronach ministerstwa edukacji
narodowej wlepki do rodziców) mieściłoby się w kategoriach propagandy, czy sztuki (a może
te kategorie wcale by się nie wykluczały?).
Obraz 5, wlepka Ministerstwa Edukacji Narodowej, projekt10
Zaistnienie street artu (grafitti, wlepek, ale też performansu typu flashmob) w mediach
regulują dwie kwestie – po pierwsze brak instytucjonalizacji wymaganej przez media,
koniecznej w narracji według schematu: kto co zrobił wobec kogo; po drugie aprobata działań wobec własności – w tym wypadku terytorium, jakim jest ulica, środki komunikacji miejskiej
czy inna przestrzeń publiczna itp.
Zasadniczo media jako przestrzeń są również własnością, a jednocześnie przestrzenią
9 Autor: Renegade, za: http://cia.bzzz.net/graffiti_w_przestrzeni_publicznej_cz_2
10 http://www.men.gov.pl/images/stories/Migracje/wlepka.indd.pdf
establishmentu kultywującą wartości klasy średniej, toteż stosunek do uznania legalizmu
kontroli odpowiednich instytucji nad terytorium będzie (oprócz niektórych mediów, np.
katolickich) istotną kwestią przy uruchamianiu odpowiedniego schematu traktowania street
artu w kategoriach wandalizmu, wygłupu, lub komunikatu artystycznego11
.
Media same będąc przestrzenią kontrolującą poczynania władzy (tzw. czwartą władzą) jednocześnie w sprawowaniu symbolicznej władzy uczestniczą jako instytucja, toteż wykazywany przez street art brak legalizmu związanego z instytucjonalnością wyklucza go
jako kanał komunikacji, sprowadzając do kategorii straty finansowej.
Trzeba mieć jaja, żeby pozostawać anonimowym w zachodniej demokracji i nawoływać do uznania rzeczy, w które nikt inny nie wierzy – jak pokój, sprawiedliwość czy wolność (Banksy 28, 2006).
Wystarczy, aby ów instytucjonalizm pojawił się, jak np. w komunikatach grup
terrorystycznych (mniej lub bardziej wyrażonych za pomocą performensu, patrz - atak na
WTC), aby problem treści wysuwał się na plan pierwszy. Warto zauważyć, że estetyka street
artu nie jest sama w sobie istotnym komunikatem w massmediach (np. nie ma doniesień o
fantastycznym zrytmizowanym tłumie podczas flash mobu), natomiast kiedy jest
legalizowana przez instytucje związane z własnością (samorząd, władze miasta, właściciel
muru), cechy estetyczne stają się istotnym komunikatem, choć treść się instrumentalizuje i
dzieło staje się rodzajem ornamentu12
.
Generalnie można się pokusić o stwierdzenie, że street art zachowuje swój status sztuki w
momencie, gdy znak naruszający granice i władzę odnosi się do czegoś poza samym
naruszeniem – np. dekonstruuje narzucony administracyjnie porządek. Przed pokazaniem
przykładów warto rozpatrzyć same rodzaje naruszeń przestrzeni, skoro to kontekst jest
istotnym składnikiem treści street artu – czyniąc go niejako komentarzem czy metatekstem w
stosunku do zastanej i zredefiniowanej przestrzeni.
Kontrolując otoczenie i przestrzeń, człowiek potrafi przekształcić je i poklasyfikować w
taki sposób, że staną się one komunikatem o dominacji oraz narzędziem wpływu.
Klasyfikacja ta przejawia się w standardach środków lokomocji, ograniczeniach dostępu (np.
specjalne miejsca na stadionach dla VIP-ów, zakazy wejścia do restauracji) czy w ogóle
przyznawaniem terytorium: większym dysponują zwykle dominujący13
.
11
W mediach popularnych fascynacja street artem bywa także opisywna w kategoriach kuriozum. W materiale
TVN24 z grudnia 2007r. przedstawiona jest historia pani Ludmiły (68 l.), która wychodząc na spacer zawsze ma
ze sobą aparat i fotografuje wszystkie zamalowane mury, bo, jak przekonuje, graffiti to dzieło sztuki. Ale pani
Ludmiła nie jest bynajmniej zafascynowana graffiti jako formą artykulacji, dla niej graffiti to piękne kolorowe
obrazki, por. http://www.tvn24.pl/12690,1531015,0,1,wiadomosc.html 12
Monika Małkowska w artykule Kto będzie gwiazdą za 10 lat - ranking subiektywny stwierdza, że w
najbliższych latach zwiększy się “parcie na ścianę” plastycznie wykształconych autorów. Za czynnik
odróżniający “bohomazy amatorów” od “różnorodnych i błyskotliwych form street-artu” Małkowska przyjmuje
wykształcenie. Co ciekawe, twierdzi w ten sposób, że wykształceni są także anonimowi twórcy, wymieniając
Petera Fussa, Trutha i Zbioka. Wydaje się, że jest to wyraz ogólnego trendu szukania determinanty, która
uprawnia do twórczej artykulacji w przestrzeni publicznym - Małkowska legitymizuje wobec tego działalność osób “wykształconych”. Przypisuje im w przyszłości twórczość o charakterze newsowo-publicystycznym, t.j.:
komentowanie bieżących wydarzeń. Por.
http://www.rp.pl/artykul/247769_Kto_bedzie_gwiazda_za_10_lat___ranking_subiektywny.html 13
Za pomocą zajmowanej przestrzeni często można określić status pracownika. Przy tym mężczyźni (w polskiej
czy europejskiej kulturze) starają się zająć dla siebie więcej miejsca zarówno ciałem, jak i za pomocą rozmaitych
rekwizytów.
Obraz 6, Banksy, Terytorium
Kontrola wszelkiej aktywności na własnym terytorium jest podstawową cechą dominanta,
począwszy od jednostki w jej mieszkaniu, aż po organy państwowe w swoich granicach.
Sama możliwość spostrzegania dominanta stanowi czynnik regulujący zachowania na danym
terytorium, np. widok policji na drodze (co wykorzystuje się, stawiając przy drogach atrapy
pojazdów policyjnych), widok nauczyciela w klasie czy też symbolu dominanta, np. portretu
cara w urzędzie, może redukować ewentualną chęć odstępstwa od reguł podporządkowanego.
Obraz 7, Banksy, Policjanci (źródło: Wall and piece, s. 31)
Aczkolwiek pokazywanie dominanta w roli nieadekwatnej – jak u Banksy’ego na
przykładzie całujących się policjantów – sprawia, że poczucie władzy jest odzyskiwane, że
oni też są jednymi z nas – że mundur nie powinien przesłaniać człowieczeństwa. Postać policjanta przestaje manifestować prawa własności przedstawicieli systemu
administracyjnego do terytorium. Podobny cel miały ulotki Pomarańczowej alternatywy
przekonujące, ze nawet pojedynczy milicjant stojący na rogu ulicy jest dziełem sztuki.
Manifestowanie praw własności do terytorium jest powszechne. Altman identyfikuje trzy typy
terytoriów:
a) Terytoria prywatne: stanowiące wyłączną domenę ich właściciela. Do tego typu kwalifikuje się dom
mieszkalny lub sypiania. W tej kategorii z grubsza mieści się wyróżnione przez Goffmana w pracy
Relation in public (1971) terytorium posiadania, w którego skład autor zalicza przedmioty osobiste
(ubranie, torebka), a także na przykład dzieci pozostające na utrzymaniu. W tej samej kategorii
Goffman wymienia obiekty czasowo objęte w posiadanie: gazetę, sztućce, szczoteczkę do zębów.
Właściwie wypadałoby też zaliczyć do tego terytorium ciało lub fragmenty ciała partnera seksualnego,
które są czasowo „zarezerwowane”.
b) Terytoria pośrednie: nie pełnią centralnej funkcji w życiu jednostki i nie są postrzegane na zasadach
wyłączności. Konflikty o dominację na tych terytoriach wybuchają zdecydowanie częściej, ponieważ granica między własnością prywatną a publiczną jest rozmyta – np. konflikty o telewizor w salonie i o
to, na którym kanale będzie włączony.
c) Terytoria publiczne: to te obszary, których fragmentu praktycznie każdy tymczasowo może korzystać z nich – park i ławka w parku, plaża, ulica, budka telefoniczna czy miejsce w autobusie. Istotne
znaczenie ma tu pojęcie tymczasowości – kiedy sprzątaczka wchodzi do biura z odkurzaczem,
pracownicy nie odczuwają tego w kategoriach naruszenia terytorium. Co innego, gdy osoba ta zechce
okupować to biuro przez kilka godzin lub wykorzysta je do innych, niż jest uprawniona celów, np. do
zjedzenia posiłku. (Knapp, Hall 2000, 202)14
Korzystanie z terytorium publicznego a administrowanie nim, objęcie go na własność tak, by wyznaczać reguły korzystania, to dwie różne sprawy. Tu wkrada się właśnie pojęcie
własności terytorium publicznego – jest ono publiczne, ale nie wspólne; oczywiście można
założyć, że w systemie demokracji pośredniej możemy objąć władzę nad terytorium przy
pomocy swoich reprezentantów, ale ta władza zawsze będzie władzą obyczajową większości.
Protestem wobec niej będzie zaburzenie ciągłości tej władzy – jak np. krasnalizm
Pomarańczowej Alternatywy i umieszczanie wizerunków krasnali na murach, mających
czynić przestrzeń surrealistyczną, a więc niezdolną do utrzymania poważnych reguł władzy15
.
Walka o terytorium pomiędzy osobnikami i wyznaczanie swojego terytorium u zwierząt odbywa się za pomocą różnych sygnałów, np. zapachu, głosów, obszaru eksploracji. Wśród
ludzi za komunikat objęcia terytorium służą znaczniki. Są nimi zasiedzenie, wyrażające się w
długotrwałym zajmowaniu pewnego miejsca, różnorakie obiekty symboliczne – słupy
graniczne, siatki, tagi malowane na murach przez członków subkultur, rzeczy pozostawione
na krzesłach w salach publicznych, np. w bibliotece, tabliczki z napisami na stołach w
restauracji. Można rezerwować również miejsce werbalnie – np. prosząc o zajęcie miejsca w
kolejce. Przestrzeń ulicy jako przestrzeń ruchu także może być zdominowana poprzez
uprzywilejowanie niektórych uczestników ruchu i ograniczenie lub kontrolę ruchu reszty. Na
terytorium zajmowanym przez daną grupę obowiązują zasady regulujące sposób istnienia i
komunikowania swej obecności w przestrzeni, dotyczące: lokalizacji osobników, postaw i
gestów.
Kwestia własności leży w centrum medialnej debaty o street arcie: podczas dyskusji
opisanej w Gazecie Wyborczej (artykuł z 2009-10-13, pod tytułem: To jest sztuka? To jest
wandalizm?) przez Dariusza Bartoszewicza, podniesiono problem, czy jeśli na ścianie
czyjegoś domu pojawił się "wrzut", czy można go sfotografować, powielać lub sprzedawać 14
Za: Altman I. 1975 The environment and social behavior. Monterey, CA, BrooksCole. 15
Jak pisał Bachtin (1975, 313), stara władza i stara prawda roszczą sobie pretensje do wyłączności, do
ponadczasowego znaczenia. Toteż wszyscy ich przedstawiciele (...) są ponurzy i poważni (...).
bez narusznaia praw autorskich? - Ustawodawca wyraźnie mówi, kto jest poszkodowany. Ten,
którego dobra zostały naruszone, czyli właściciel budynku - precyzował prof. Jacek Sobczak,
sędzia Sądu Najwyższego16
.
Oprócz wymienionych przestrzeni można jeszcze wyróżnić przestrzenie medialne, w
których zachodzi interakcja – będą to: rozmowa (naruszeniem będzie wtrącenie się do
rozmowy lub przerwanie rozmowy, m.in. telefonicznej, np. przez wtręt: „rozmowa
kontrolowana”), ekran komputera, na którym administrator sieci bądź czatu może
wykonywać różne czynności niezależnie od woli użytkownika, a kontrolujące jego
komunikację; terytorium mogą być strony internetowe, które się narusza poprzez hackowanie
ich; przekaz radiowy czy muzyka, którą się zagłusza. Oczywiście pierwotne i najbardziej
dominacyjne jest naruszanie granic ciała, np. wypalanie piętna niewolnikom. Pytanie –
jakiego rodzaju piętno wyciskają firmy robiące wrzuty reklamowe jak Nike w Ameryce
Południowej przed Mistrzostawami Świata w futbolu?
Obraz 7, reklama Nike na podwórkach w Ameryce Południowej
Street art można postrzegać jako próbę uczynienia przestrzeni publicznej przestrzenią wspólną, a więc odzyskania władzy nad terytorium przez jednostkę. Pod względem sporów o
władzę czy kontrolę nad terytorium można rozpatrywać uliczny hiphop czy gangsta rap,
napisy HWDP itp., będące reakcją na wkroczenie bez przyzwolenia na terytorium jakiejś wspólnoty. Wkroczenie bez przyzwolenia na zajęte terytorium może mieć różny charakter:
• Naruszenie: dotyczy aktów nieusprawiedliwionego wykorzystania cudzego terytorium.
Można naruszyć czyjeś terytorium spojrzeniem (natarczywe przyglądanie się), głosem lub
innymi dźwiękami bądź ciałem (irytujące naruszenia terytorium domowego przez gości to np.:
zajęcie czyjegoś ulubionego fotela, rządzenie się w czyjejś kuchni, grzebanie w czyichś szafkach).
� Inwazja: próba przejęcia czyjejś przestrzeni na własność.
16
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,7142240,_To_jest_sztuka__To_jest_wandalizm_.html
� Skalanie: zanieczyszczenie czyjegoś terytorium śladami obecności innego, np. w hotelu ślady
pobytu poprzedniego lokatora bądź resztki cudzego jedzenia na sztućcach, które się otrzymało.
(Knapp, Hall 2000, 204)17
Ale oczywiście reakcja na wkroczenie zależy od tego, kto narusza terytorium: od płci,
zamiarów, statusu, wieku naruszyciela18
, ale też od tego, kiedy to naruszenie następuje (np. w
karnawale jest mniej odczuwalne), a także rodzaju terytorium (świeżo odnowiony budynek
lub obiekt sakralny19
). Dlatego nielegalna demonstracja lub flashmob będzie inwazją, a
naruszenie własności w przestrzeni publicznej – przez zamalowanie jej – będzie skalaniem.
Jeśli jednak owo zamalowanie będzie zalegalizowane
– odbędzie się na wyznaczonym terenie – bunt będzie
oswojony i skalania nie będzie.
Zwykle mówi się o działaniu, w którym
streetartowcy są naruszycielem porządku. Ale równie
dobrze może być odwrotnie. Taki przykład można
znaleźć w historii, która przydarzyła się jednej z
kampanii konsoli Sony PSP w 2006 roku20
. W kilku
miastach USA na ścianach bloków pojawiło się graffiti przedstawiające młodych ludzi bawiących się PSP. Grafiki wszędzie były takie same i było ich
naprawdę dużo. Użytkownicy terytorium odczytali to
jako naruszenie terytorium i zareagowali niszczeniem
komunikatu, podobnie jak MZK zareagowało na
malowanie swoich tramwajów.
17
Knapp, Hall 2000, 204, za: S. Lyman M. Scott, Terytoriality Social Problems, nr 15, 1967. 18
W doniesieniach medialnych zazwyczaj podkreśla się młody wiek “wandali” - to projektuje ich działanie jako
młodzieńczy wybryk bez głębszych intencji, ukierunkowany jedynie na niszczenie mienia publicznego, np. W
styczniu sąd skazał za malowanie wiaduktów dwóch licealistów z Warszawy: na pół roku w zawieszeniu na trzy
lata, a dwóm gimnazjalistom przydzielił kuratora, Por. http://www.tvnwarszawa.pl/0,1584656,wiadomosc.html.
Zupełnie inna rama odniesienia przysługuje np. Młodym powstańcom warszawskim, malującym logo Polski
Walczącej czy wykorzystujacym konotacje tego logo w swoich malunkach “S” opozycjonistom-licealistom ze
stanu wojenngo. W tych narracjach młody wiek znamionuje tylko szczególne poświęcenie działających w
imieniu narodu. 19
Warto zauważyć, że writerzy mają swoje kodeksy honorowe, które wcale nie tak trudno znaleźć w Internecie.
Media praktycznie o zasadach gry w świecie street artu nie mówią. Czego zatem nie robią writerzy? Przyjrzyjmy
się grupie 3F:
- Unikamy świeżych tynków, zabytków i obiektów sakralnych. Po pierwsze nie szkodzić! - Mamy czyste intencje. Zamiast niszczyć i szkodzć - chcemy pomagać i tworzyć. - Pomagać innym istotom nagłaśniając ich problemy.
- Wiatr nas kręci, a nie dragi.
- Szukamy miejsc, w których nasze szablony ożywią ulice.
- Róbmy swoje bez ortodoksji i dawania dupy.
- Robimy to jak jest ochota, wolny czas, wena twórcza. Pora roku, dnia czy nocy nie jest istotna.
W niczym nie przypomina ten tekst deklaracji wandalizmu połączonego z bezmyślną wolą dominacji nad
terytorium. Zwróćmy uwagę, że grafficiarze nie wyznaczają sobie w pierwszym rzędzie celów estetyzacji
przestrzeni, ale cele stricte polityczne - twórczośc i pomoc są połączone z chęcią nagłaśniania cudzych
problemów. Nie działają także pod wpływe narkotyków i są tolerancyjni. Więcej na stronie
http://www.3fala.art.pl/sami_o_sobie.php 20
http://www.woostercollective.com/2005/12/woosters_growing_gallery_of_de.html
Obraz 8, 9 SONY PSP
Jeśli tabu to ogólnie rzecz biorąc: zakaz podejmowania różnych działań w stosunku do osób,
miejsc, rzeczy bądź zakaz używania określonych słów lub podejmowania pewnych tematów,
to świadome złamanie tabu jest określonym komunikatem – manifestacją nieliczenia się z
regułami, z innymi ludźmi, z sankcjami. Jednym słowem: demonstracją siły. Ostentacyjne
złamanie tabu to komunikat: „Zobacz, ja mogę sobie na to pozwolić! Robię to i nic się nie
dzieje!”. Jako tego rodzaju łamanie tabu będące częścią komunikatu estetycznego można
potraktować malunek Banksy’ego na murze pomiędzy Palestyną a Izraelem.
W albumie Banksy’ego (notabene słowo album pochodzi od rzymskiego zwyczaju
umieszczania informacji ważnych dla ludności malowanych w starożytnym Rzymie na
bielonej tablicy – album to ta bielona tablica lub znaczący fragment muru), na stronie 140
przytoczony jest fragment rozmowy między przewodnikiem a malarzem:
Mój przewodnik: Możesz tu malować – nie ma strażników w wieżyczkach
obserwacyjnych, nie będzie ich tu aż do zimy.
Ja: (Wracając do samochodu po 25 minutach malowania) Co jest takie śmieszne?
Mój przewodnik: (śmiejąc się histerycznie) Oczywiście strażnicy są w wieżyczkach,
mają tam snajperów z walkie talkie!
Obraz 10, Ramallach checkpoint 2005, Wall and piece, s. 140
Czy zatem street art jako środek wyrazu skierowany przeciwko właścicielom środków
symbolicznej produkcji po „przejściu na drugą stronę”, czyli po zaniechaniu dekonstrukcji
dominującej ideologii zachowa swój charakter, czy nie skarleje do estetyki kampanii
społecznych?
Przestrzeń publiczna a przestrzeń wspólna
Ustawa z 27. marca 2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym definiuje
obszar przestrzeni publicznej jako „obszar o szczególnym znaczeniu dla zaspokojenia potrzeb
mieszkańców, poprawy jakości ich życia i sprzyjający nawiązywaniu kontaktów społecznych
ze względu na jego położenie oraz cechy funkcjonalno-przestrzenne, określony w studium
uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy”. Przestrzeń publiczna
ma zaspokajać publiczne potrzeby w obszarze określonym w studium uwarunkowań gminy.
Pewna dwuznaczność owego obszaru, który można rozumieć również jako sferę działań, podpowiada nam różnicę między przestrzenią wspólną a publiczną. Cytowany przez
Jałowieckiego i Szczepańkiego (346, 2002) Alain Milton określa twórczość streetartową jako
manifestację relacji miedzy „Obcym” i miastem.
„Ścienne grafitti można rozpatrywać w kategoriach estetycznych jako sztukę lub akt wandalizmu; W
kategoriach społecznych jako rekompozycję więzi społecznej lub destrukcję istniejących relacji; w
kategoriach ekonomicznych jako wyraz typu reklamowego lub potwierdzenie podmiotu poszukującego
społecznego status; w kategoriach psychologicznych jako zachowanie komunikujące, przez które
jednostka poszukuje swojej podmiotowości lub jako reakcję nerwicową typu grafomańskiego; w
kategoriach politycznych jako kreację urbanistyczną albo tworzenie aspołecznego miejsca; w
kategoriach filozoficznych w końcu jako ekspresję nowego języka lub jako wyraz ułomne mowy,
rodzaju dziecięcego bełkotu”21
Powyższe ujęcie wydaje się wielokrotnie błędne, bo wyrażone jest w kategoriach
klasy średniej, dla której sztuka pozostaje sztuką zamknięta w przestrzeni wydzielonej jako
liminalna, będąca pod kontrolą ze względu na własność (np. galeria Zachęta z jej
21
Alain Milon, L’Etranger dans la ville, Paris, PUF, 1999
durnowatymi strażnikami i ich stałym muzealnym tekstem: nie dotykać!), natomiast sztuka
poza tymi granicami staje się zaangażowaną społecznie, negującą własność rewolucją. W tym
ujęciu to miasto klasy średniej jest obce, a artysta dąży tylko do wyrównania szans – do
uwspólnienia prawa kreowania dyskursu w przestrzeni publicznej.
Tę kwestię podejmuje w szkicu Ulica jest Sceną Richard Schechner, pytając, jaki jest
wzajemny stosunek „władz” i „ludu”, kiedy ten lud zajmuje dla siebie ulice, place i budynki
publiczne?
Czy sam akt „wyzwolenia” przestrzeni wprawia ludzi w płochy nastrój karnawału? Czy przypadkiem
jest to, że władza przedstawia się zazwyczaj w schludnych prostokątach kohort o ustalonej liczebności,
maszerujących pod nieruchomym spojrzeniem z trybun; tymczasem nieoficjalne tłumne zebrania pełne
są wirów i turbulencji (...) tworzących kontrast miedzy działaniem na wielką skalę a wielością lokalnych dramatów? Dlaczego nieoficjalne działania pobudzają, akceptują a nawet uświęcają erotyzm,
gdy tymczasem oficjalne pokazy łączą się zazwyczaj ze sferą militarną? (Schechner 52, 2000).
Podczas jesieni ludów w Europie Wschodniej często zdarzało się wkładanie żołnierzom
kwiatów w lufy karabinów – motyw częsty choćby u Banksy’ego.
„Eksperymentatorzy teatralni wykorzystywali najróżniejsze tereny: podwórza, ulice, plaże, mury,
dachy, place miejskie i górskie stoki, do wieli, częściowo pokrywających się celów – estetycznych,
osobistych, rytualnych i politycznych (Schechner 55, 2000).
Wydarzenia na Placu Tiananmen w maju 1989 roku, po obu stronach muru berlińskiego, czy
na kijowskim Majdanie w roku 2005, teatralny chaos na Woodstock, na Uniwersytecie w
Berkeley wiosną 1968 roku czy na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego; używanie farsy,
parodii, czasem skatologii w teatrze guerilla przez Abbiego Hoffmana czy w ulicznym
spekatklach Waldemara Majora Fydrycha.
To było uwspólnienie przestrzeni – w tym sensie, że każdy mógł jej używać jak
chciał; tłumy okupujące te przestrzenie było ze sobą zsynchronizowane emocjonalnie, ale
jedni byli nadzy, inni tańczyli, jeszcze inni się kąpali, w błocie albo w Lustrzanym Stawie pod
pomnikiem Lincolna np. podczas protestu w Waszyngtonie 9 maja 1970 roku. Ta
anarchizacja przestrzeni nie ograniczała jednostkowej swobody działania, a jednocześnie
negowała wszelką jednostkową władzę czy zarządzanie tą przestrzenią. Wolność słowa, którą się szczycą media, była dla mediów nie do zaakceptowania, gdyż media straciłyby swój
międzyinstytucjonalny status kanału przekazu. Jeśli każdy ma ważny głos, mamy do
czynienia z czymś w rodzaju internetu, która znosi potrzebę mediów jako agory symulacrum
agory dla klasy średniej.
Street art tam, gdzie działa, odzyskuje przestrzeń wspólną, angażując odbiorcę bezpośrednio i czyniąc media niepotrzebnymi.
Jedynie konflikt może spowodować zagospodarowanie tematu przez media.
Przykładem takiego konfliktu jest grafitti w obronie przestrzeni wspólnej: mieszkańcy domu
przy Kasprowicza 59 w Warszawie wymyślili mural, który miał być formą protestu. Nie
chcieli, by na działce obok wyrósł wysoki na pięć pięter budynek. Twierdzą, że stracą prywatność, a blok oszpeci Stare Bielany. Ich zdaniem dzielnica powinna powiedzieć inwestycji stanowcze "nie".
Zbyniu, nie tędy droga
Wspomniany Zbyniu to Zbigniew Dubiel, burmistrz Bielan. Mieszkańcy uważają, że władze dzielnicy
powinny zakazać budowy wysokiego budynku pod ich oknami. – Nie chcę wyglądając przez okno
zaglądać sąsiadowi w talerz zupy – tłumaczy Stefan Krawczyk.
Dlatego sąsiedzi wzięli sprawy w swoje ręce. Kupili farby i znaleźli grafficiarzy z grupy ESCE – tych
samych, którzy niedawno malowali "Wolny Tybet" przy Prymasa Tysiąclecia.
– Artyści dopracowali najdrobniejsze szczegóły. Ich dzieło to kawał dobrej roboty. Mural wygląda
fantastycznie, nie mogę oderwać od niego oczu – cieszy się Monika Przybylska.
Burmistrz o akcji wie. – Widać, że autor tego obrazu bardzo się napracował. Szkoda tylko, że nie trafił z
adresatem, bo Zbigniew Dubiel w ogóle nie lubi graffiti – mówi MM-ce Tadeusz Olechowski, rzecznik
dzielnicy Bielany.
Tymczasem firma Tynkbud-1, która przymierza się do postawienia nowego budynku, już uzyskała
warunki zabudowy – Przez trzy lata sprawę rozpatrywało Samorządowe Kolegium Odwoławcze, które
nie podzieliło wątpliwości mieszkańców. Dlatego inwestor może się starać o pozwolenie na budowę –
przypomina Olechowski.22
[obraz: muralem w burmistrza]
22
http://www.mmwarszawa.pl/6226/2009/10/30/muralem-w-burmistrza-zbyniu-nie-tedy-
droga?districtChanged=true, Agnieszka Borowa 30-10-2009 19:53.
Medium zapytało też (...) „ekspertów, jak oceniają dzieło przy Kasprowicza. – Pomysł na graffiti jest bardzo
fajny, ale mam kilka uwag. Przede wszystkim potwór "Zbynio" powinien być co najmniej trzy razy większy i
brzydszy. Bo na razie wygląda jak niezadowolony, ale przyjazny Pokemon. No i napis dałbym dużo większy. A
poza tym super! Popieram tę akcję. Graffiti zawsze było wyrazem niezadowolenia. I to na różnych
płaszczyznach życia – mówi MM-ce grafficiarz 8Ball. Nieco inne zdanie ma jednak profesor Akademii Sztuk
Pięknych Mirosław Duchowski. – To nie jest typowy street art. Brakuje tu czynnika anarchistycznego. Nikt nie
zakradł się przecież nocą pod ten dom i nie wyjął puszki z farbą. Wszystko drobiazgowo zaplanowano, a
mieszkańcy po prostu wynajęli artystów – podkreśla ekspert.”
http://www.mmwarszawa.pl/6320/2009/11/8/burmistrz-bielan-musi-zjesc-te-zabe?districtChanged=true
Agnieszka Borowa 18-11-2009 17:53
Estetyzacja i funkcjonalizacja przestrzeni
Streetartowym artystom towarzyszy nimb romantycznego buntu, gdyż to właśnie
romantyzm jako pierwszy zanegował ideę obywatelskiego podporządkowania. Grafficiarze
wprowadzają do przestrzeni publicznej pierwiastek nieprzewidywalności, który z punktu
widzenia władzy jest o tyle niebezpieczny, że nie da się nim zarządzać tak, jak to się robi np.
estetyką przystanków komunikacji miejskiej. Graffiti jest sztuką niepożądaną i darmową, jedyne koszty bowiem, o jakich informują władze i media w odniesieniu do ulicznej
twórczości, to koszty usunięcia efektów pracy writerów23
. Dlatego właśnie przedstawiciele
współczesnej klasy średniej mają tak duże trudności z określeniem graffiti jako sztuki.
Na dzieło artysty składa się w tym przypadku nie tylko jego pomysł zrealizowany na
murze, ale także sam mur, który ramuje odbiór przekazu. Kiedy dzieła Banksy'ego
wystawiane są na aukcjach, nie są kawałkami ulicy, garażu, bilboardu - nie są zatem już tym
samym produktem, który powstał w umyśle twórcy, ale produktem dostosowanym do potrzeb
nabywcy.
Popkultura przyzwyczaiła człowieka-konsumenta do tego, że sztuka jest droga. Cenny
obraz powieszony nad kominkiem stanowi znacznik społecznego statusu właściciela.
Oczywiście nie wystarcza, żeby dzieło było cenne - musi być także autorstwa renomowanego
artysty. A co zrobić z graffiti, jeśli większość tych dzieł powstaje anonimowo i nie da się ich
powiesić w salonie?
Obraz 11, headline zapowiadający wywiad z Banksym
23
Np. Usunięcie nielegalnych graffiti z mostów, estakad, kładek dla pieszych i ekranów akustycznych,
kosztowało w ubiegłym roku 926 tys. zł. Por. http://www.tvnwarszawa.pl/0,1584656,wiadomosc.html
Obraz 12, “Evening Standard”, 30 czerwca 2004
Coraz częściej graffiti pojawia się na ścianach punktów usługowych jako reklamowa
dekoracja, umieszczona na zamówienie właściciela. Ale takie graffiti nie jest już interesujące
dla mediów, gdyż nie generuje konfliktu. Street art pojawia się w newsach w dwóch
sytuacjach - albo jako forma nielegalnej działalności dewastującej przestrzeń publiczną, albo
jako oswojony wandalizm. Wtedy street art staje się drogi - w tym sensie, że zaczyna być wyceniany. Ale jest to wycena negatywna, odbywa się bowiem w konteście kosztów
usunięcia dzieła. Natomiast tematem newsów może być demaskacja – czyli odsłanianie
anonimowego twórcy. Wówczas sam temat znów schodzi na plan dalszy, ponieważ mechanizm medialny wpisuje działacza streetartowego w system celebrities:
Banksy, legendarny król graffiti, w Polsce Mar 2006-10-26, www.gazeta.pl
Najsłynniejszy twórca graffiti, brytyjczyk Banksy, odwiedzi w weekend Polskę z okazji
organizowanego w Gdańsku festiwalu "Archipelag Myśli". Ma zostawić w Gdańsku ślad swojej
obecności. Artysta graffiti numer 1 - pisze o nim "Guardian". Kim jest genialny i tajemniczy Banksy?
Brytyjski streetartowiec popularność zdobył dzięki własnemu stylowi - graffiti szablonowemu,
charakteryzującemu się niezwykłą dbałością o szczegół. Dominują w nich motywy związane z kulturą popularną i protestem - antywojennym i antykapitalistycznym, wiele prac zawiera też krótkie, często
ironiczne komentarze.
Pomysł na zastosowanie szablonu narodził się po tym, jak przyłapany na tworzeniu graffiti Banksy
ukrył się przed policją pod wagonem i przez długi czas przyglądał się naniesionemu szablonowo
numerowi pociągu.
Wydaje się, że na opinii publicznej większe wrażenie niż dzieła Banksy'ego robi sama jego osoba, a
konkretnie - to, że udało mu się pozostać anonimowym. Mimo że Banksy to obecnie marka światowa,
tożsamość jej właściciela nigdy nie została potwierdzona.
Internetową stronę artysty zarejestrował londyński fotograf Stephen Lazarides i wielu uważa, że to
właśnie on jest słynnym streetartowcem. Lazarides zaprzecza - twierdzi, że jest tylko menedżerem
Banksy'ego. W jego galerii można kupić niektóre prace artysty.
O tożsamości artysty spekulują brytyjskie media. Wg "Guardiana", Banksy urodził się w 1974 roku, a
jego prawdziwe nazwisko to Robert Banks. BBC podaje, że Robin Banks.
Mimo że Banksy nigdy nie ujawnił swego nazwiska, nawet nie pozwolił się sfotografować. ma
własnego rzecznika prasowego. - Zabawne dziecko sławy - napisał o nim w "The Independent"
brytyjski komentator Paul Valley.
Logika newsa każe przede wszystkim dopatrywać się w wydarzeniu konfliktu, który
da się spersonalizować i ubrać w czarno-białe kategorie dobra i zła. Kiedy młodzież maluje na
wagonach metra, od razu wpisuje się w poetykę “ciemnej strony mocy”, która wprowadza
chaos i bezcześci dobro wspólne bazgrołami. Dlatego należy się jej kara i funkcjonariusze
publiczni dążą do jej wymierzenia. Aby zwiększyć dramaturgię sytuacji, zazwyczaj
informację o nielegalnym graffiti wspiera się danymi dotyczącymi kosztów usuwania
napisów, które przecież są pokrywane z pieniędzy podatników - ergo czytelników i widzów.
Ponieważ opowieść o street arcie w mainstreamowych mediach jest opowieścią o
dobru i złu, porządku i chaosie, dyscyplinie i demoralizacji, władza, która jest przedstawiana
pozytywnie, musi czasem pokazać swe miłosierne oblicze. Właśnie wtedy organizuje akcje i
konkursy resocjalizacyjne. Tego typu eventy są ze swojej istoty negacją idei street artu jako
takiego, ponieważ: - twórcy przestają być anonimowi;
- malują w przestrzeni wyznaczonej im przez władze - przestrzeni użytkowej, która i tak
wymaga najczęsciej remontu, więc dla miasta jest to także redukcja kosztów własnych24
;
- mają dużo czasu na wykonanie dzieła, więc nie muszą się śpieszyć - często są oceniani przez przedstawicieli establishmentu, organy kontroli i dydaktyków, więc
uczestniczą w konkursie25
.
24
Na przykład w ramach VIII Międzynarodowego Festiwalu Graffiti writerzy pomalowali ściany dworca,
garaże, wagony osobowe, ścianę w podwórku, betonowe płyty w parku, por. http://www.hip-
hop.pl/reportaze/index2.php?id=1251915535 25
Także narracja w odniesieniu do tych wydarzeń jest silnie przesiąknięta instytucjonalnym dyskursem: W Łodzi
już po raz 8 odbył się Międzynarodowy Festiwal Graffiti pod nazwą Outline Colour Festival. Jednym z
podstawowych założeń tej imprezy - obok propagowania aktywnych form spędzania wolnego czasu oraz
Za wszelką cenę władze dążą zatem do odzyskania kontroli nad przestrzenią publiczną oraz "oswojenia" street artu, aby z ruchu nacechowanego ideologicznie stał się on ruchem
estetycznym, tj. takim, który tworzy dekorację - na zamówienie grupy kontrolującej. W
mediach niezwykle rzadko pojawiają się informacje o tym, że graffiti ma swoich wielbicieli -
jeśli już - na zasadzie michałków, a i tak w tego typu przekazach pozycjonowane jest jako
ładne obrazki, które pojawiają się na brzydkich ścianach. A jeżeli brzydkie ściany i mury
wymagające remontu zostaną ozdobione oryginalnymi kolorowymi inskrypcjami, to być może przyciągną turystów. Ci z kolei chętnie zrobią sobie zdjęcia na ich tle, a w mieście -
zostawią pieniądze.
Doskonałym przykładem tego typu myślenia prezentowanego w mediach jest
informacja Graffiti: tępić czy legalizować? Miasto stawia na to drugie opublikowana na
stronie internetowej TVN Warszawa26
. Warto zwrócić uwagę na samo sformułowanie
legalizować, które podkreśla wplecienie działalności w ramy instytucjonalne i umożliwia
kreowanie nowej opowieści o writerach - jako o tych, którzy przeszli na “jasną stronę mocy”.
– Mam nadzieję, że uda nam się stworzyć festiwal, który na stałe zagości w kalendarzu
warszawskich imprez – mówi organizator festiwalu Street Art Doping – Wniesie on do miasta
masę koloru i energii. Nie mówi o tym, że graffiti pozwoli twórcom się publicznie
wypowiedzieć na ważne dla nich tematy - traktuje festiwal w kategoriach działalności, która
jest środkiem animacji miejskiej przestrzeni. Rzecznik Zarządu Dróg Miejskich mówi o
oddaniu writerom własności miasta, nie wspomina o tym, że jest to wspólna własność mieszkańców metropolii. Proces tworzenia każdego graffiti będzie mogła obserwować publiczność, Dodatkowymi atrakcjami będą m.in. koncerty i pokazy filmowe. – Finalizujemy
rozmowy z partnerami, których treść ujawnimy już wkrótce – zapewnia dalej organizator. Tyle
tylko, że publiczność na tego typu evencie jest publicznością, która chce uczestniczyć w
odbiorze sztuki - nie jest to publiczność, którą artysta sam sobie wybrał, tak jak wybrałby
mur, na którym maluje.
Podsumujmy: festiwal w kalendarzu imprez, gdzie writerzy malują na własności
miasta, obserwowani przez publiczność, która w międzyczasie będzie mogła uczestniczyć w
koncertach i pokazach filmowych. Czego jeszcze brakuje? Oczywiście kwestii finansowej -
więc po pierwsze imprezę finansuje miasto oraz sponsorzy (w ten sposób to oni jako
organizatorzy są uprawnieni do sterowania działaniami writerów), po drugie - władze
miejskie liczą, że oswojone grafiiti sprowadzone do rangi energicznej dekoracji, im także
przyniesie pieniądze: Czy warto się dołożyć do takich projektów? Są dowody na to, że tak -
Cans Festival w Londynie i wystawa "Artyści Zewnętrzni" we Wrocławiu pokazały, że
nowoczesne, ekstrawaganckie malarstwo ścienne może stać się świetnym sposobem na
przyciągnięcie turystów. No właśnie - graffiti staje się tutaj malarstwem ściennym,
włączonym do instytucjonalnej przestrzeni, w której sztuka ulega instrumentalizacji.
Media, politycy i reklamodawcy nie mają interesu w posiadaniu refleksyjnego
odbiorcy. Widz bezmyślny, który działa pod wpływem impulsów i jest ukierunkowany na
konsumpcję, to niezwykle cenny towar, łatwo bowiem nim manipulować i na nim zarabiać. Street art to forma sztuki, która wymyka się spod kontroli władzy i reklamie, zmienia
konteksty, bojkotuje sprzedaż wspólnej przestrzeni publicznej. Nie jest użyteczna z
ekonomicznego punktu widzenia, a u odbiorcy budzi niepokój i zastanowienie. Dlatego za
wszelką cenę “społeczeństwo” wypowiadające sie poprzez swój medialny establisment chce
szerzenia muzyki Hip-Hop - jest krzewienie kultury graffiti, jako jednej z podstawowych dziedzin sztuki
współczesnej; por. http://www.hip-hop.pl/reportaze/index2.php?id=1251915535 26
http://www.tvnwarszawa.pl/0,1595021,wiadomosc_druk.html
ją oswoić, ucywilizować, kontrolować i ocenić. Tylko że wtedy praca writera przestanie być sztuką, a stanie się dekoracją nad kominkiem w salonie Chrisitny Aguilery
27.
Obraz 12, Christina Aguilera buys a Banksy
27
Czy Banksy stał się już artystą establishmentu? Ma menedżera - fotografa Stephena Lazaridesa - oraz
rzecznika prasowego, a prasa pisze o nim jako o marce (por.:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,3705126.html). Wydaje się, że Banksy już stał się artystą, któremu “więcej wolno”, bo jak np. tłumaczyć medialne zachwyty akcją bojkotującą płytę Paris Hilton? Czy
faktycznie pracownicy British Museum dopiero po kilku dniach zauważyli “eksponat” autorstwa Banksy’ego,
czy z powodów PR-owych nie chcieli go zauważyć od razu? (por.:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80649,3904575.html,
http://www.widelec.pl/widelec/1,101584,7168973,Widelcem_w_ucho__Paris_Hilton.html) Dlaczego człowiek,
który bojkotował swoimi dziełami konsumeryzm i schematyzm myślenia, wystawia prace na aukcje i zarabia
tysiące dolarów? (por. http://www.tvn24.pl/24467,1550799,0,1,sztuka-ulicy-wchodzi-na-
salony,wiadomosc.html)Na te pytania na razie nie znamy odpowiedzi, faktem jest jednak, że Banksy stał się już popkulturową ikoną i zapewne obok Basquiata jest jednym z nielicznych twórców street artu, którego nazwisko
znają nawet laicy. Nadal jednak nie znają jego twarzy.
Bibligrafia
Banksy (2006), Wall and Piece, London, Century The Random Hause Group
Jałowiecki Bohdan, Szczepański Marek (2002), Miasto i przestrzeń w perspektywie
socjologicznej, Warszawa, Scholar
Sartori Giovanni, (1994) Teoria deomokracji, Warszawa
Schechner Richard (2000), Przyszłość rytuału Warszawa, Volumen
Wasilewski Jacek, (2006), Retoryka dominacji, Warszawa, Trio
Wolert Władysław (2005), Szkice z dziejów prasy światowej, Kraków, Universitas